Sięgać po niebo.
dodane 2018-02-11 23:02
Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. Odrzekł jej: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest wziąć chleb dzieciom i rzucić psom». Ona Mu odparła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci». On jej rzekł: «Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę». Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł.
Ujmuje mnie ta Syrofenicjanka. Prosi, nie zważając na to, że mniej jej przysługuje prosić. Wstawia się za swoją córką i nie zważa na słowa, które niejednego zniechęciłyby całkowicie. Ona walczy o swoje. Wie, że córka może liczyć tylko na jej wstawiennictwo i to od jej determinacji zależy los córki. Jak los paralityka, sługi setnika czy córki Jaira. Syrofenicjanka wie podobnie jak pozostali wstawiennicy, że Jezus jest jedyną realną możliwością, jedynym lekarzem i pierwszym wyborem. Wierzę, że nic bez Jego woli się nie dzieje. Wstawiam się za moim synem. Prawie codziennie leżąc, gdy On zasypia obok, wypowiadam proste słowa wznosząc je do góry. Nikt inny na tym świecie nie może nic bez woli Tego, który jest wszystkim. Niech Pan obdarzy mnie łaską, abym nigdy nie przestał. Jak Syrofenicjanka ... Pragnęła więcej, niż jej przysługiwało. Pragnęła Nieba tu na ziemi. I otrzymała.