Słów kilka o kierowcy autobusu miejskiego linii 13
dodane 2017-12-15 21:33
Próbując w pierwszej kolejności dajemy sobie szansę ...
Dzisiaj słów kilka o kierowcy autobusu miejskiego linii 13 . Kilka dni temu nasz wysłużony samochód odmówił dalszej współpracy. A ja mając zamiar jechać z pomocą żonie i synowi, cofając przy wyjeździe rozbiłem lampę i zderzak w samochodzie firmowym. Biorąc pod uwagę, że u nowego pracodawcy pracuję całe trzy tygodnie, dzień z kumulacją . To takie wprowadzenie do dzisiejszej podróży komunikacją miejską. Kupiłem bilet u Pana kierowcy. Stojąc z przodu autobusu, w bliskiej odległości kierowcy, obserwowałem jazdę zza szyby oddzielającej kabinę od części dla pasażerów. W tej rannej podróży było coś dla mnie szczególnego. Jakaś bliżej niesklasyfikowana przeze mnie życzliwość Pana kierowcy. Ktoś skomentuje cóż specjalnego jest w czymś normalnym, aby poświęcać temu czas. A ja jakoś od rana muszę. A teraz wróciło do mnie, że powinienem. Gdzieś sobą (w sumie nie wiem czy oczami, rozumem czy duchem czy razem zwróciłem uwagę, że Pan kierowca na kolejnych trzech przejściach, zatrzymując się udzielił miejsca pieszym. Normalność ktoś powie albo przezorność zawodowa. Nie sądzę. Czułem pokój w Jego zachowaniu, jakąś drobną dobroć zwaną ludzką życzliwością. W okolicy, a jednak jeszcze nie na przejściu, zagoniona mama z synem, na moje oko pierwszoklasistą, kierowca przystanął, oczekując, że może będą korzystać z pasów. Skorzystali. To nie było zabijanie czasowej nadwyżki "zarobionej" na trasie. Przepuszczony samochód na drodze, która zawsze łapie korek z powodu znaku "ustąp". W kwestii wczoraj odsłuchanego materiału o powołaniu, powołaniu przez Pana Boga, dziś dostałem na "tapetę" konkretny przypadek. Nie ze względu na krawat, który Pan kierowca miał założony (nie wiem czy musiał), ale na to "coś", co dziś bardzo prosto weszło mi do serca w postaci obserwacji szczerej życzliwości, prostej, niewymuszonej chęci zrobienia małego dobra, czegoś bardzo naturalnego. Powołania do bycia kierowcą autobusu. Na ten moment przywędrowała z pamięci kiedyś przeczytana książka "Bóg zawsze znajdzie Ci pracę", której Pan kierowca mógłby być jednym z bohaterów. Jak inne osoby, które odkryły powołanie i doświadczają spełnienia jako sprzedawcy McDonalda, pielęgniarki na szpitalnych oddziałach, pracownicy fabryk czy trenerzy basketu. Powołanie i spełnienie daje łaskę. Łaskę niewymuszonego podążania za dobrem. Adwent - idealny moment, aby wyostrzyć zmysły na dobro. Każda okazana pomoc to mała kropla dobra. W każdej rzeczywistości mamy na to szansę każdego dnia. Próbując w pierwszej kolejności dajemy sobie szansę, aby to co zostało w nas złożone miało szansę zmieniać nas samych. Moc błogosławieństwa. Zmieniać świat na lepszy albo gorszy. Mając dany kolejny dzień, mam szansę na wybór. Muszę próbować wybierać a raczej chcę ... A Ty? Najpierw wybór a potem realizacja. Niekoniecznie będąc kierowcą autobusu miejskiego linii 13 ... Odkryjmy powołanie codziennie wybierając dobro.
P.S. Chciałbym wybierać, trochę z tęsknoty, za czymś co było a gdzieś obecnie odeszło, ukryło się, zelżało, być może z braku realizacji ...