Ryzyko wiary.
dodane 2017-09-08 23:12
Aby chodzić po wodzie należy zacząć od zanurzenia stóp ...
Dzisiaj nie będzie do końca kulturalnie :-)
Po prawie 20 latach jestem bez pracy. Zawsze wcześniej nieprzerwanie miałem. Trzech pracodawców oraz własna działalność przez ostatnie sześć lat, trzy pierwsze łącznie z etatem. Z końcem maja podjąłem męską decyzję o zamknięciu coraz mniej rentownej firmy. Od jakiegoś czasu przemeblowanie w sercu. Pragnienia. Zbudowane na podwalinie z czasów podstawówki. Wierzę, że Boże, choć po ludzku nierealne lub co najmniej mało realne. Szukam pracy, choć efekty póki co mizerne, cierpliwość też nie jest moją mocną stroną. Szukam według tego co do tej pory sprawdzone a nie pragnień. Przedwczoraj krótko rozmawiałem przez komunikator z bratnim Jezuitą z ostatniej Drogi Abrahama, który w pewnym momencie pisze: Bóg wskazuje kierunki a nie robi robotę za ciebie. To dotyczyło mojej sytuacji zawodowej. O tym przekonałem się już wcześniej i wiem, że tak właśnie jest, choć kiedyś nie było to dla mnie takie jasne. Wczoraj nocą dopisuje kolejne zdanie: więc jak masz kierunek ... to zapierdalaj ... Zdziwiłem się, gdyż nie kontynuowaliśmy wczoraj rozmowy a to zdanie, cóż, w pierwszym odniesieniu bezrefleksyjne. Odpisałem (oczywiście po bratersku i celowo dla żartu): trochę kultury ... ;-) Dostałem odpowiedź bardzo prostą w formie, ale usiadłem jak porażony: trochę posłuszeństwa słowom Pana. Docierał do mnie sens tych kilku zdań, sens, który zasiał spustoszenie w moim własnym postrzeganiu rzeczywistości. Efekt był mocno odczuwalny. Końcowe zdanie było niczym nokaut dla boksera. Jeżeli Bóg wspiera moje pragnienia to pomoże mi je realizować. Jeżeli ja nie wierzę, że one są realne to jak najbardziej brakuje mi posłuszeństwa słowom Pana. Ja chodzący ideał ... Nokautujące i oczyszczające doświadczenie. Kilka dni wcześniej w ramach jednej układanki słuchałem Witka Wilka, który mówił, że po nawróceniu w większości pytamy Boga: co chcesz, abym robił. Ja tak miałem, pytałem. Tak to nie działa. Witek: Pan Bóg pyta Ciebie (mnie) jakie masz pragnienia w sercu, czego pragniesz, w czym chcesz, żebym Ci pomógł ... To było punktem startowym tego, czego wczoraj nastąpiła część druga. Na dodatek dziś nasza wspólnota SNE z Rybnika rozpoczęła wyjazdowe rekolekcje. Nie pojechaliśmy z racji obiektywnych trudności z naszym maluchem, ale dziś okazało się, że konferencje będą transmitowane online. Temat przewodni: chodzenie po wodzie, jak jeden z wpisów na moim blogu. Słuchałem tej konferencji i zrozumiałem, że nie wierząc po ludzku w jakość przemeblowania, nie zamoczyłem do końca stóp. Dziś wiem, że Bóg pragnie, abym wyszedł z łodzi, porzucił moją strefę komfortu, zmierzył się z lękiem i niepewnością, podjął ryzyko i zawalczył o swoje pragnienia. Na usprawiedliwienie dodam, że wcześniej już wstałem, podniosłem się z łodzi, owocem decyzji o powstaniu była książka, która pół roku wcześniej wydawała się tak nierealna jak odległe były moje pragnienia od mojego działania. Dzięki Daniel :-) To dało mi solidnego kopa. Kopa w tyłek. I wiem, że to jedno zdanie było skrojone na miarę. Na miarę moich pragnień. Teraz do roboty. Zapierdalać.