Moc uwielbienia.
dodane 2017-08-04 00:03
Oddał za nas życie. Maltretowany, poniżany, bity. Kocha bezgranicznie. Bez miary. Doskonale. To ideał. Na zawsze. Na wieki.
W środę zawoziłem córkę i żonę na miejsce zbiórki częstochowskiej pielgrzymki. Podjeżdżamy w okolice kościoła, pomagam im wysiąść i wyładować bagaże. Msza na godzinę ósmą. Z Olafem szukamy miejsca, aby zaparkować samochód. W okolicy tłoczno. Parkujemy dość daleko. Zabieram syna za rękę i udajemy się w stronę kościoła. Spacerujemy po dworze, aby czas mu upłynął. Schody z rynnami dla wózków dziecięcych. Zabawa. Bieganie. Skoki. Inne kombinacje. Koniec mszy świętej. Niebawem rusza grupa pierwsza. Żona i córka są w grupie czwartej. Olaf nie chce zrozumieć, że musimy już pójść w stronę samochodu. Tarzanie się po ziemi. Strajk. Agresja. Podnoszę Go z miłością z ziemi, dostaję rękami po głowie. Trzymam go na rękach a on szarpie się i bije mnie raz za razem po twarzy. Bez umiaru. Wiem, że z tłumu skupiły się na nas niektóre spojrzenia, myśli obserwatorów mogły krążyć w zakresie: ale bachor, nie wychowany, ale się daje lać ... Spojrzenia nie robią na mnie wrażenia. Rzeczywistość. Świat autyzmu. To nasz świat. Obecnie czas regresu, mimo wielu innych postępów. Żona pomaga donieść mi go w stronę samochodu. Dobre ponad pól kilometra. Żona wraca, gdyż już czas, że niebawem w drogę rusza grupa czwarta. Zostajemy w dwójkę. Próbuję umiejscowić go w foteliku na tylnym siedzeniu. Kopie nogami z impetem w boczne szyby. Szarpie. Zdaję sobie sprawę, że może to wyglądać na uprowadzenie. Negocjuję z nim dobre dwadzieścia minut. Szukam punktu zaczepienia. Udaje się. W upale strugami leje się ze mnie pot. Wracamy do domu. Wcześniej niosąc go w stronę samochodu, cały czas, będąc bity i kopany, a następnie nie potrafiący zapiąć go w foteliku, krzyczałem w myślach proste słowa modlitwy. Uwielbiając Go w trudnościach. Kolejny raz doświadczyłem, że to skuteczne. Byłem w dolinie a sytuacja uległa odwróceniu. Zmieniła się. Otrzymałem pomoc. W mojej bezradności zwyciężyła miłość do syna. Skuteczna. Jedyna. Coś pierwszego. I najważniejszego. Mimo spojrzeń i ocen. Czując wewnętrzny smutek wskutek zaistniałej sytuacji, nasunęła się refleksja, jak mocno kochał (kocha) nas Jezus. Oddał za nas życie. Maltretowany, poniżany, bity. Kocha bezgranicznie. Bez miary. Doskonale. To ideał. Na zawsze. Na wieki.