Moje Dzieci Utracone
Tajemnica bolesna na Dzień Dziecka Utraconego
dodane 2021-10-22 17:19
Szpitalny korytarz. Bicia serca nie stwierdzam. Bicia serca nie stwierdzam. Bicia serca nie stwierdzam. Pani przecież widziała, że dziecko było bardzo chore? Pani wiedziała o tym wiedziała, dobrze wiedziała, że przecież dziecko było bardzo chore? Jest! Dwie kreseczki! Są! Kolejne badania kolejne badania i diagnoza dziecko umiera, dziecko nie ma mózgu, dziecko umiera dziecko się nie urodzi. Kolejna diagnoza i czekanie na Jego śmierć czekanie na narodziny które będą śmiercią. A jednak stało się. I co teraz będzie? Wcześniej niejasne przeczucie, że zdarzy się coś czego nie da się uniknąć. A może jednak się nie zdarzy? Może to nie o mnie chodziło? Może pomyliłeś mnie z kim innym? Dlaczego Ja? Dlaczego moje dziecko? To jakaś wielka pomyłka. To nie miało tak być. Zawsze byłem przy Tobie. Nie zrobiłem nic przeciw Twojej woli. Dlaczego zatem ja? Dlaczego moje dziecko? A może zdarzy się cud i okaże się, że to nieprawda.
Stało się. Nic się już nie da zrobić. Ostry zakręt, uderzenie, krew. Otwarte na oścież okno. Puste łóżko, w którym powinno spać dziecko. Zamiast w łóżku, pod ciepłą kołdrą, leży tam, sześć pięter niżej. Chwila nieuwagi, cztery sekundy i stało się.
Z jednej strony radosny plac zabaw, pośrodku droga, po drugiej stronie drogi kałuża krwi. Autobus nagle zahamował. Pod kołami pogięty rower. Dziewięcioletni chłopiec wygląda jakby spał.
Szpitalny korytarz. Bicia serca nie stwierdzam. Bicia serca nie stwierdzam. Bicia serca nie stwierdzam. Pani przecież widziała, że dziecko było bardzo chore? Pani wiedziała o tym wiedziała, dobrze wiedziała, że przecież dziecko było bardzo chore?
Jest! Dwie kreseczki! Są! Kolejne badania kolejne badania i diagnoza dziecko umiera, dziecko nie ma mózgu, dziecko umiera dziecko się nie urodzi. Kolejna diagnoza i czekanie na Jego śmierć czekanie na narodziny które będą śmiercią.
A jednak stało się. I co teraz będzie? Wcześniej niejasne przeczucie, że zdarzy się coś czego nie da się uniknąć. A może jednak się nie zdarzy? Może to nie o mnie chodziło? Może pomyliłeś mnie z kim innym? Dlaczego Ja? Dlaczego moje dziecko? To jakaś wielka pomyłka. To nie miało tak być. Zawsze byłem przy Tobie. Nie zrobiłem nic przeciw Twojej woli. Dlaczego zatem ja? Dlaczego moje dziecko? A może zdarzy się cud i okaże się, że to nieprawda.
Może nagle otworzę oczy i okaże się, że to był szalony, głupi, niepotrzebny sen? Może otworzę oczy i zobaczę mojego syna radośnie wyciągającego do mnie rączki i radośnie kierującego do mnie te słodkie słowa: Mamo!
Powiedz, że to nieprawda! Powiedz! Powiedz! Powiedz, że to nieprawda! A może uda się cofnąć czas? Cofnąć czas o parę minut! Proszę cofnij czas o parę minut! Niech cały świat stanie i cofnie się o te parę minut!
Oddam wszystko za to, żeby cały świat stanął i cofnął się o te parę minut i żeby to wszystko okazało się głupim niepotrzebnym snem. Poczekaj proszę, zamknę oczy a jak otworzę to wszystko będzie znów jak zawsze. Będziemy spacerować po parku wszyscy czworo, będziemy spacerować po parku, jak zawsze uśmiechnięci i szczęśliwi.
Uciec. Uciec stąd jak najdalej. Uciec z miejsca wypadku, uciec ze szpitala, uciec z domu w którym to się stało. Uciec jak najdalej tylko żeby ten koszmar się już skończył. Nie chcę już nic, tylko pragnę wyjść z tego szpitala najszybciej jak to jest tylko możliwe, uciec i nie patrzeć już na to łóżko, które zamiast życia dało śmierć. Uciec z tego szpitala, który już do końca świata pozostał wielkim grobowcem, wielkim grobowcem mojej radości.
Teraz już zostałeś sam. Oni zawsze szukają winnego. Zawsze szukają winnego. Twoje dziecko leży tam martwe na ulicy i musi być jakaś przyczyna tej tragedii. Oni zawsze znajdą winnego. Będą cię wytykać palcami i uważać za trędowatego. Odpowiedzialnym rodzicom nic takiego nie mogło się zdarzyć. Nic takiego nie mogło się zdarzyć. Moja wina, moja wina, moja wina. A przecież mówiliśmy, przecież ostrzegaliśmy. Zawsze znajdą się ci najmądrzejsi, co najlepiej doradzą, najlepiej ocenią, najlepiej ocenią ciebie i twoje rodzicielstwo.
Jesteś sam w pustym pokoju. Na stole porozrzucane przedmioty, jakieś kredki, rysunki, zabawki, ubrania - dokładnie w tym samym miejscu leżały, kiedy Zosia wyszła z domu. Dokładnie w tym samym miejscu i już zawsze tak pozostaną do końca świata. Puchaty Miś patrzy smutno spod krzesła. Jeszcze wczoraj o tej porze tuliły go słodkie objęcia Małgosi. Jeszcze wczoraj o tej porze 17 letni Krzysztof siedział tu przy stole i rozmawiał z nami, śmiejąc się beztrosko
Jeszcze wczoraj o tej porze, jeszcze wczoraj o tej porze, jeszcze trzy dni temu o tej porze, jeszcze tydzień temu o tej porze, jeszcze miesiąc o tej porze, jeszcze pół roku temu o tej porze.
A jednak się stało. On już nie wróci. Ani jutro, ani za tydzień, ani za miesiąc, ani za rok. Ona jest tam, zakopana w grobie, czy naprawdę zmartwychwstanie?
Oni nie wiedzą co powiedzieć. Są zakłopotani. Zmieszani, zdezorientowani. Nie wiedzą jak Ci pomóc. Wolą odejść. Wolą odejść i się nie wtrącać. Nie wtrącać się. Najlepiej tak zostawić. Odejść i nie wtrącać się. Najwyżej przyglądać się z daleka. Przyglądać się z daleka, obserwować co teraz zrobisz, czy będziesz płakać? Kiedy się uśmiechniesz po raz pierwszy od tego dnia? Będą obserwować i komentować między sobą i zastanawiać się i szukać winnego. A ty pozostaniesz sam. Sam zupełnie sam, bez żadnej pomocy opuszczony, zapomniany, zlekceważony, oszukany.
To lekarstwo miało pomóc. Ta operacja miała być ostatnią szansą, miało go tam nie być w tym samochodzie. Ten samochód mógł nie przejeżdżać tą drogą niedaleko placu zabaw,
a jednak to zdarzyło się naprawdę.