Nowy Rok Ajmara

dodane 01:59

21.06.2012

W Boliwii rządzi słońce. Bóg Słońce nazywany Tata Inti wyznacza pory zasiewów i zbiorów. Słońce przywraca życie i ciepło na zimnym Altiplano, jest bogiem mocnym, ale niebezpiecznym. Jego promienie dają życie i mogą też zabić. Mistyka słońca w Boliwii narzuca się niemal naturalnie, bo każdego dnia Boliwijczyk zależy od słońca. Po pierwsze słońce towarzyszy mu nieustannie, trudno jest się przed nim ukryć. Na wysokości powyżej 3500 m. n.p.m. nie ma cienia, ponieważ nie ma drzew. Po wtóre bez słońca nocny przymrozek nigdy by się nie skończył, a w domu przecież nie ma ogrzewania nawet jeśli temperatura spadnie do - 10°. Ponadto słońce pozwala na uprawy rolnicze na wysokości, która w innych miejscach świata byłaby strefą śmierci.

Dlatego nowy rok dla Indian Ajmara rozpoczyna się w dniu przesilenia zimowego – 21 czerwca. Już w nocy w wyznaczonych punktach, na górach, o których się wierzy, że posiadają szczególna siłę telurgiczną, szczególną energię i są miejscem przebywania duchów, odprawia się ryty składania ofiar palnych dla Tata Inti i dla Paciamamy. A o świcie, kiedy pojawiają się pierwsze promienie ciepła i światła ludzie wystawiają dłonie w kierunku świecącej gwiazdy, aby przyjąć jej energię, zacząć nowy rok i prosić o pomyślność.

W mroźną noc, przed piątą rano wyszedłem z domu i udałem się w kierunku wzgórza, przez które biegnie granica mojej parafii. Wzgórze słynie z bohaterskiej obrony miasta Cochabamba z 1812 roku, kiedy to kobiety stawiały ostatni opór wojskom hiszpańskim w pierwszej wojnie o niepodległość. Bohaterskie i męczeńskie kobiety do dziś stanowią ideał dla współczesnych Coćabambińskich niewiast, które walczą tam, gdzie mężczyźni już się poddali i zrezygnowali. Wchodziłem na wzgórze Coronilla z lekkim drżeniem o własne bezpieczeństwo. Miejsce to jest mieszkaniem dla dziesiątek bezdomnych narkomanów, którzy odurzają się wąchaniem kleju. Opary kleju działają psychoaktywnie, uzależniają szybciej niż jakikolwiek inny narkotyk i są toksyczne, niszczą strukturę mózgu. Między kaktusami, gdzie nikt nie śmie wchodzić, narkomani zbudowali swoje obozy. W parku u stóp wzgórza, w fontannie piorą swoje rzeczy, wypoczywają na trawie i czatują na nieostrożnych przechodniów, których w mig odzierają z wszelkiej własności, która przedstawia jakąkolwiek wartość. Nie mają wyrzutów sumienia, nie mają zahamowań. Swoje życie traktują trochę po zwierzęcu, więc życie innych też ich niewiele obchodzi.

Na szczęście mogłem dołączyć się do innych pielgrzymów, którzy wstępowali na wzgórze z torbami wypchanymi węglem, owocami, liśćmi koki, słodyczami i piwem. Te wszystkie delicie są potrzebne, aby złożyć ofiarę palną dla boga Słońca i dla Matki Ziemi. Coronilla nie jest dużym wzgórzem, ale daje doby widok na całe miasto i pozwala przyjąć pierwsze promienie słońca, które i tak potrzebuje trochę czasu, żeby pokonać okoliczne góry i zajrzeć do rozległej doliny, w której jest położone miasto. O godzinie 7 wszyscy są już w najwyższym stanie gotowości. Na skraju urwiska za długą linią małych ognisk ludzie stoją z twarzą zwróconą do wschodzącego światła. Ręce mają uniesione i otwarte w geście, który chce przyjąć energię i błogosławieństwo, które dziś słońce udziela bardziej obficie niż zawsze. Niektórzy trzymają w dłoni lusterko, może tak chcą pozdrowić Tata Inti. U kogoś zauważam w zagłębieniu otwartej dłoni małe nożyczki. Może czeka go operacja i tym gestem przypomina Słońcu o swojej intencji. Ale prawie wszyscy trzymają w rękach banknoty prawdziwych i sztucznych pieniędzy. Nigdy nie myślałem, że notesy z nadrukiem dolarów, euro, boliwianów mogą posłużyć jako najważniejszy element rytualnego obrzędu. To pokazuje, że jednak duchowość andyjska jest bardzo realistyczna, wręcz materialistyczna. Bogactwo i zdrowie są najważniejsze.

Pierwsze promienie żywego światła mieszają się w powietrzu z dymem ofiar składanych na rozpalonych węglach. Słychać głos kapłana, który modli się do Słońca w imieniu wszystkich zebranych. Modlitwę kończą okrzyki:

- Hajajaj! Niech żyje Tawantinsuyu!

- Hajajaj! Niech żyje!

- Hajajaj! Niech żyje Boliwia!

- Hajajaj! Niech żyje!

Tawantinsuyu to nazwa cesarstwa inkaskiego, które istniało przed przybyciem Hiszpanów i które dla Indian jest symbolem państwa, które chcą odbudować. Z zakończeniem modlitwy ludzie zwracają się do siebie, ściskają się, składają życzenia. Rytualne skupienie i napięcie przeradza się w serdeczną radość. Otwierają się butelki piwa. Wreszcie można zacząć świętowanie. Dotąd można było tylko przeżuwać liście koki, uznanej za roślinę sakralną. Teraz otwierają się garnki z przyniesioną żywnością. Słońce na nowo wzeszło, bóg nas nie opuścił. Nowy rok 5520 został pobłogosławiony.

5520 to liczba nieco symboliczna. Przyjmuje się, że przed odkryciem Ameryki przez Kolumba cywilizacja Indian istniała już 5000 lat. A od symbolicznej daty 1492 r. minęło już 520 lat. Stąd właśnie bierze się liczba 5520 lat.

Dzień przesilenia zimowego jako Nowy Rok Andyjski i Amazoński został uchwalony przez prezydenta Boliwii dniem wolnym od pracy. Władze polityczne obowiązkowo uczestniczą w rytualnych obrzędach przyjęcia słońca. Wiceprezydent witał nowy rok w Tiwanaku, miejscu, które uchodzi za stolicę cywilizacji przedhiszpańskiej, a nawet przedinkaskiej. Życzył ludziom, aby kontynuowali walkę, którą prowadzą z pożytkiem kolektywnym dla całej ojczyzny. Powiedział: […] w harmonii i w walce, walka czyni nas szczęśliwymi i przez walkę możemy osiągnąć harmonię. Nastanie kiedyś moment harmonii na świecie, ale ta harmonia będzie wynikiem walki. Bez waliki nie ma dobrobytu i bez walki nie ma harmonii. Harmonia jest naszym celem, ale trzeba jeszcze pokonać długą drogę walki jednoczącej, aby osiągnąć harmonię powszechną.

Cytat zaciągnąłem z Internetu, z oficjalnej strony wiceprezydencji Boliwii. Wydaje się, że są to słowa dokładnie przepisane z Marksa. Na pierwszym miejscu stoi walka. Walka w jakiejś dziwnej dialektycznej logice się łączy z harmonią i z pokojem. Czeka nas szczęście na ziemi, świat doskonały, który osiągniemy kolektywnym wysiłkiem i…, oczywiście, przez nieśmiertelną walkę. Tak doskonałą postać czystego marksizmu można znaleźć tylko w książkach francuskich filozofów i w boliwijskim pałacu prezydenckim. A… i oczywiście także w gazetach na Kubie, w Korei Północnej, w Wenezueli i Nikaragui.

 

"O boskie słońce..."

 

Przyjemny zapach dymu dobrze wpływa na duchy, które maja pomagać przez cały rok.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024