Powszechny Spis Ludności

dodane 14:55

21-23. 11. 2012

Nadszedł wreszcie historyczny moment spisu ludności w Boliwii. Konstytucja przewiduje organizowanie takiego spisu raz na 10 lat. Ludność przeżywa spis bardziej niż święto religijne. Podobnie jak w Ewangelii, gdzie czytamy, że rodzice Jezusa musieli udać się do miasta, z którego pochodził Józef, tak Boliwijczycy podróżują do swoich rodzinnych wiosek, żeby się dać zapisać. Istnieją ku temu dwa zasadnicze powody. Po pierwsze, po kraju rozeszła się wiadomość, że jeśli ktoś nie będzie obecny w domu, to władze państwowe albo gminne odbiorą mu jego własność, jako że stoi pusta i bezużyteczna. Tysiące ludzi, którzy wyemigrowali z wiosek do miast, wracają więc na spis do swoich pieleszy, żeby zazdrośnie bronić własności odziedziczonej po ojcach i po dziadkach. Drugi powód tej masowej migracji wynika z innej rachuby ekonomicznej. Na podstawie spisu ludności rząd centralny będzie rozdzielał gminom pieniądze, które przysługują na każdego mieszkańca. Więc chytre i sprytne gminy otwarcie obwieściły swoim mieszkańcom, że jeśli jakiś dom nie da się zapisać, zostanie obłożony wysokim mandatem, jako że korzyści przysługujące gminie z racji każdego mieszkańca to ok. 1500 Bs. Odżyły jednak problemy z wyznaczeniem granic gmin. Wiele miasteczek i wiosek weszło w konflikt prawie zbrojny walcząc o odległe tropikalne, czy wysokogórskie osady. Niedaleko Cochabamby – w miejscowości Colomi – lokalni zablokowali drogę łączącą wschód z zachodem kraju. Interweniujący policjanci wrócili ranni do koszar, a mieszkańcy odległych wiosek się dziwią, że po latach zapomnienia nagle ktoś za nich przelewa krew.

W tym szaleństwie ogólnonarodowym, wykorzystałem moment zamieszania i wybrałem się na krótki odpoczynek na wieś. Zaproszony przez parafian, którzy wiedzieni troską o swoje posiadłości i lokalnym patriotyzmem wyjechali w rodzinne strony, postanowiłem im towarzyszyć i dać się zapisać w górskiej osadzie zwanej Sacaca. Po siedmiu godzinach drogi autobusem z Cochabamby, przez najpiękniejsze górskie krajobrazy Boliwii dotarłem do wioski dumnej ze swego kolonialnego pochodzenia, z pięknego kościoła i źródlanej wody, która nasyca ludzi i uprawy.

W sądnym dniu spisu wszyscy niecierpliwie czekali w progach swoich domów żeby przyjąć ankieterów. Wypytywano o wszystko: o stan mieszkania, o przynależność plemienną, o wykształcenie o rodzinę za granicą. Na przykład o mieszkaniu można było powiedzieć: „żyję w domu, w szałasie, w namiocie, na drzewie, jestem bezdomny”. Wielu młodych ludzi kazało się zapisać jako Indianie, ponieważ imponuje im kultura plemienna, której elementy przekazali im rodzice. Pasjonującą stroną spisu jest to, że można bezkarnie kłamać ankietera. Wiele osób dodawało sobie edukacji, odejmowało sobie lat życia. Kłamali o stanie materialnym swoich domów, chcąc przynajmniej w spisie nasycić się wyobraźnią bogactwa i luksusu. Niektórzy, bardziej ekscentryczni obywatele zmieniali sobie płeć, potwierdzając głębokim basem, że są kobietą albo śpiewającym sopranem, że są mężczyzną. Jednym słowem cała Boliwia miała przednią zabawę.

Ale niestety nie wszystkim było do śmiechu. W Santa Cruz, najbardziej kosmopolitycznym mieście Boliwii, około 100 osób trafiło do aresztu. Ich przestępstwo polegało na złamaniu zakazu wychodzenia z domu w dniu spisu. Tylko osoby uprawnione mogły w tym dniu wyjść na słońce. Pozostali nie mogli się poruszać nawet po chodnikach przed swoimi posesjami. Sklepy, usługi, przemysł i transport, jednym słowem wszystko zostało w tym dniu zamknięte i unieruchomione. Na cały naród nałożono areszt domowy. Tylko na wioskach policja była bezradna. Ludność ignorowała zakaz poruszania się po ulicach. A lokalne areszty na ogół nie mieszczą więcej niż 2 przestępców. Nawet proboszcz w Sacaca zignorował zakazy i otworzył drzwi kościoła na wieczorną mszę św. Przestępcze brzmienie dzwonu ostentacyjnie wzywało na modlitwę. Chyba na przekór głupocie tego dnia na mszę przyszło nawet wielu niewierzących.

Dzieci... Chyba się bawią w rodzinę

 

Indianki noszą swoje dzieci zawiązane w chuście na plecach. Jeśli dziecko jest głodne, Indianka jednym wprawnym ruchem przeżuca je na piersi...

 

Przez całą wioskę idzie system kanalików, którymi doprowadza się wodę do domowych ogródków.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024