Jacy są Boliwijczycy?
dodane 2012-06-10 02:02
W Polsce często mnie pytali jacy są Boliwijczycy. Nigdy nie wiedziałem jak odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli chodzi o fizjonomię, są raczej niskiego wzrostu, maja czarne włosy i… nie wiem czy naprawdę, czy tylko przez niski wzrost, ale wydają się generalnie dosyć grubi. Wysoki blondyn z Europy, w dodatku łysy nie potrafi się zgubić w tłumie Boliwijczyków. Zawsze się będzie wyróżniał. Moje 187 cm wzrostu budzi okrzyk zachwytu jak na filmie o Guliwerze w krainie Liliputów (mam nadzieję, że to nie brzmi rasistowsko). Na widok moich zielonych oczu Boliwijki rozpływają się w komplementach. Tylko łysiejąca głowa nie budzi jakoś zachwytu.
Chyba dużym problemem Boliwijczyków, a szczególnie kobiet, a zwłaszcza w Cochabambie jest nadwaga. Chociaż to, co dla mnie wydaje się być problemem, dla Boliwijek jawi się jako atut. Szczupła kobieta uchodzi za chorą. Szczupłe modelki z europejskich reklam w Boliwii budzą współczucie. Wydaje się, że zamiast reklamować jakiś produkt, proszą o jałmużnę. W Boliwii nawet dobrze ugruntowaną otyłością nikt się nie krępuje. Może jest to też jakiś podświadomy mechanizm odpowiedzi na lęk o głód. Boliwia cały czas jest krajem, któremu trudno wyżywić własnych obywateli; choć warunki rolnicze ma doskonałe.
Ideał kobiety „opływającej” kontrastuje z obrazem mężczyzny, na ogół wychudzonego i spracowanego. Aż dziw, że taki chudzina może zbić swoją żonę, o czym donoszą nieustannie media i organizacje pozarządowe walczące z przejawami machizmu. Ale trzeba też rozumieć biednego chłopa, że jak wraca do domu po pracy i widzi swoją panią „opływającą”, to zwyczajnie ogarnia go zazdrość. Bo przecież tłuszcz, w kulturze andyjskiej, indiańskiej jest znakiem zdrowia. Archetypiczny obraz złoczyńcy, który może człowiekowi wyrządzić dużo krzywdy tak fizycznie, na zdrowiu, jak i na duchu to „złodziej tłuszczu” (kharisiri w jęz. ajmara). Wykrada on tłuszcz ludzki z okolic nerek i sprawia, że człowiek powoli obumiera, traci ochotę do życia, staje się obojętny. Tradycyjnie kharisiri jest kojarzony z obcokrajowcem. Dawniej był nim hiszpański kolonizator. Dziś ucieleśnieniem zła jest Amerykanin. Biały człowiek pozostaje obiektem nieufności i symbolem zła. Kiedy jadę busikiem i jakaś matka chce spacyfikować swoje dziecko, wskazuje na mnie i mówi: „bądź cicho, bo jak nie, to pan cie zabierze”. Dzieciak w lot łapie, że biały zawsze ma złe zamiary i za drugim razem, jak mnie widzi na rynku, z daleka krzyczy do mamy: „mamo, mamo tam jest gringo!” I nic już nie możesz zrobić. Jak się próbujesz uśmiechać, wyjdzie, że jesteś nie tylko zły, ale i podstępny i cyniczny. Dlatego czasem lepiej samemu nie wybierać się w pewne regiony górskie, bardziej wyodrębnione od cywilizacji. Indianie mówią, że dzisiaj khirisiri potrafi wyciągnąć tłuszcz nawet nie dotykając ofiary, z daleka, używając jakiś tajemniczych urządzeń. Dlatego Indianie, tak kobiety, jak mężczyźni, lubią nosić pas na biodrach, żeby chronić swoje nerki, które symbolicznie są tak samo ważne jak serce, czy mózg. Jak nerki są osłonięte, nikt nie ukradnie tłuszczu. Zdrowy człowiek, to tłusty człowiek. A kto z nas nie chce mieć jak najwięcej zdrowia? Kiedy my życzymy sobie na imieniny „dużo zdrowia”, Boliwijczycy mogliby powiedzieć: „życzę ci dużo tłuszczu”.
Ostatnio przytyłem 3 kilo.
Jedzenie to, bez przesady, główne zajęcie Cochabambińczyków