Walki uliczne

dodane 02:24

15.03.2012

Od kilku juz dni zachodnia Boliwia jest odcięta od wschodniej. Zamarł transport kołowy, a przecież nie ma transportu kolejowego. Więc jedynie samoloty łączą duże miasta. Podróżni koczują na dworcach. Z Cochabamby na zachód nic nie jedzie. Oruro, La Paz zostały odcięte. Jaka może być tego przyczyna? Czyżby zaczęła się wojna secesyjna: naród kamba przeciw narodowi kolia (kolia i kamba to dwie grupy etniczne, których odmienność co rusz podkreślają środowiska dążące do odłączenia wschodniej Boliwii nizinnej od jej górskiej części). A może Chile napadło Boliwie po raz drugi, po 133 latach. Za pierwszym razem zabrali morze, a teraz mogliby zabrać dostęp do górskich rzek i lodowców. Chilijczycy żyją na Pustyni Atacama i spoglądają na górzyste tereny boliwijskie z zazdrością. Mimo poczucia wyższości nad Boliwią, to oni muszą zadzierać głowę, żeby ogarnąć wzrokiem boliwijskie sześciotysięczniki.

Choć scenariusz wojny nie jest wykluczony, tym razem kraj paraliżuje zwykłe bloqueo, czyli blokada ulicy w podrzędnym miasteczku należącym do aglomeracji Cochabamby. Europejczyka może dziwić jak to jest możliwe, że grupa sąsiadów z małego miasteczka ma władzę, żeby sparaliżować cały kraj i narazić go na ogromne straty. Prawda jest taka, że ma tę moc. Bloqueo jest najbardziej popularnym sposobem protestowania przeciwko nadużyciom władzy. I nikt nie stara się dyskutować z protestującymi. Policja, wojsko są zupełnie bezradni. Nawet nie próbują przywracać porządku. Jedynie ludzie, którzy jak zawsze cierpią najbardziej z powodu takich konfliktów chcą bronić swoich praw obywatelskich, np. prawa do swobodnego przemieszczania się po kraju.

Miasteczko nazywa się Colcapirhua. Liczy może 20 do 30 tysięcy mieszkańców. Zablokowali główną drogę boliwijską i wszystkie okoliczne objazdy z powodu sporu o granice ich miasta z sąsiednią gminą. Problem granic ostatnio jest głównym źródłem społecznych niepokojów w Boliwii. Z 377 gmin istniejących w kraju, 300 nie posiada ustalonych granic. Co rusz w jakiejś części kraju ktoś robi bloqueo w obronie swoich aspiracji politycznych, obszarowych. Chodzi głównie o podatki, o możliwości dysponowania ziemią, organizowania nowych osiedli i sprzedawania działek. Kraj rozwija się bardzo szybko. Ludzie się bogacą, budują i tereny dotąd niczyje stają się powodem do walki.

Atmosfera na bloqueo jest iście wojenna. Pobudowane zasieki, nawiezione kamienie, ziemia, opony, pnie drzew mają gwarantować nieprzepuszczalność blokady. Nie ma tolerancji nawet dla motoru. Jedynie pieszy i rowerzysta mogą się przedostawać między kolejnymi patrolami, które stacjonują na każdym rondzie, na każdym skrzyżowaniu. Sołtysi odczytują listę obecności. Jeśli ktoś z sąsiadów zdezerteruje, czeka go grzywna. Jeśli ktoś wyjechał albo posiada tylko teren i nie mieszka w miasteczku i tak będzie musiał zapłacić grzywnę. Pospolite ruszenie jest prawem nadrzędnym, choć niepisanym. Przypomina to trochę Komunę Paryską. Prawdziwy gniew powstańczy wzniósł barykady. Pociski bluźnierstw dosięgają każdego, kto próbuje przełamać opór ludu. Nad jednym z rond namioty brezentowe chronią tych, którzy podjęli się strajku głodowego. Wczoraj było 24 rannych pośród ludzi, którzy zdesperowani czekaniem próbowali siłą otworzyć sobie drogę do domu. Dzisiaj jest już spokój. Rozsądek wynika z niemocy. Wielokilometrowa kolejka Tir-ów uzmysławia rozmiar strat materialnych. Spod samochodów lodówek cieknie struga wody. Kierowcy dzień i noc na straży swoich ładunków i maszyn tylko od czasu do czasu rozrywają się grą w karty. Właściciele motorów dorabiają na podwożeniu ludzi od jednej barykady do drugiej. Zbliżając się do protestujących słyszą pogróżki: „przebijemy ci koło kutasie”. Zawracają. Lepiej nie drażnić bestii. Nikt nie wie do czego zdolny jest rozwścieczony lud. Problem w tym, że pewnych reakcji łańcuchowych nie da się kontrolować. Mała prowokacja pociąga za sobą lawinę nieszczęść. Aż dziw, że tak spokojni z natury Indianie, wybuchają od czasu do czasu świętym albo demonicznym gniewem. Jak u flegmatyka; reakcje wstrzymanego gniewu wybuchają z siłą nie do opanowania. Społeczeństwo, jak góry w Boliwii, mają charakter wulkaniczny.

Po cichu nawet cieszyłem z tego bloqueo. Siostra, która przyjechała do mnie z Oruro w odwiedziny w poniedziałek, musiała zostać do piątku. Dom doczekał się prawdziwych porządków świątecznych.

Do pewnego miejsca można dojecać, a dalej ... na pieszo

 

Na co dzień niecierpliwi kierowcy już piąty dzień ustępują pierwszeństwa pieszym

 

Każdej barykady pilnuje zorganizowana grupa sąsiadów

 

Panowie, żeby pogadać nie musieliście zatrzymywać ruchu w całym kraju!

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 05.11.2024