Tatita Bombori
dodane 2011-07-25 20:02
25.07.2011
Święto św. Jakuba apostoła to wyjątkowy dzień dla religijności Boliwijczyków. To, co napiszę pewnie nie będzie pokrzepieniem dla wiary. Ale cóż będę wierny przeżyciom.
Ponieważ sama uroczystość św. Jakuba w tym roku przypada na poniedziałek, więc świętowanie zaczęło się już w sobotę 23. W spadku po padre Willim odziedziczyłem kilka zobowiązań do odprawienia błogosławieństwa nad figurkami i obrazami świętego patrona Hiszpanii. Na początku, kiedy mnie proszono o błogosławieństwo dla Tatita Bombori nie wiedziałem o co chodzi. Myślałem, że to jeszcze jedna z wielu popularnych figur Jezusa. Jak na przykład w maju czci się figurę Chrystusa majowego ozdobionego kwiatami. W innym momencie czci się Chrystusa od wyroku (Cristo de la sentencia) i dla Niego niektóre osoby, szczególnie kobiety, zobowiązują się przez dwa miesiące chodzić w żałobnym fiolecie, aby tak wyprosić upragnione łaski od Chrystusa. Okazuje się, że Tatita Bombori to figura św. Jakuba na koniu, lub bez konia, z mieczem, z hiszpańską bródką i kapeluszem. Patrząc na ten wizerunek można pomyśleć, że to dokładny wzór, jak mógł wyglądać konkwistador hiszpański. O świętości postaci ubranej w hiszpańskie stroje trudno się domyślać.
Więc już w sobotę zaczęło się moje pielgrzymowanie po domach, gdzie proszono o modlitwę i błogosławieństwo. Prawie w każdym domu ten sam scenariusz: mała kapliczka z obrazem świętego, ludzie, których w kościele nigdy nie widziałem zebrani i milczący siedzą pod ścianami, orkiestra już się stroi, a nawet jest już nastrojona od kilku głębszych…, ktoś z kamerą wszystko nagrywa, jakby na pamiątkę tym, którzy za chwilę już nic nie będą pamiętali, a pośrodku tego… Ja zastanawiam się, czy zaproszenie mnie wynika z pobudek religijnych, czy tylko dla oddalenia przesądu, czy może wręcz jestem dla nich jak czarownik, który ma coś odprawić w intencjach, które trzymają skryte jak całą swoją duszę, której nie wyjawią, a już na pewno nie jakiemuś gringo.
Świętego Jakuba do Ameryki przywieźli Hiszpanie. Ewangeliczny „syn gromu” zdobył tu niebywałą sławę, a właściwie zdobył sobie lęk u wszystkich. Kiedy Hiszpanie podbijali kraj, krzyczeli: w imię króla i świętego Jakuba. Po czym padały strzały z broni palnej, z armat. Odtąd Jakuba się kojarzy z wybuchami. I do dziś na jego cześć strzela się z petard. Święty władca gromu i ognia ponoć jest też wykorzystywany do czarów. Czarownicy rzekomo mówią, że to jedyny święty, który nie jest jednoznacznie dobry ani zły. Dlatego można go wykorzystać na własne potrzeby, żeby na przykład odpłacił w czyimś imieniu złem za zło. Można też go prosić, żeby chronił od zła czarów, które ktoś może rzucić. Problem czarów jest bardzo poważny w Boliwii, chyba szczególnie w górach. W El Alto, w samym mieście, napotkaliśmy namioty, w których mieszkają czarownicy i gdzie można zamówić ich „usługi”. Jak tłumaczył nasz przewodnik – Felipe – ludzie przez czary bronią się przeciw niesprawiedliwości. Kiedy dzieje się jakaś krzywda, a człowiek nie ma pomocy ani od policji, ani w sądzie, wówczas dochodzi swojej sprawiedliwości przez czarownika. Ponoć zdarzają się obrzędy maleficjów dokonywanych na zwierzętach, które maja przedstawiać ludzi. Zwierzę często zdycha, a człowiek cierpi, bądź staje się szalony. Święty Jakub ma chronić przed tym. Święty Jakub jest też patronem znachorów.
W niedzielę na nowo miałem 2 zaproszenia do św. Jakuba. W środku mnie wszystko się buntowało, ale musiałem wypełnić zobowiązanie podjęte przez padre Willy. Zachodzę do chałupy w biednej części parafii. Orkiestra już gra. W sali obok przerzucają skrzynki z piwem. Ludzie jak zawsze milczący i czujni. Mówię, że się cieszę, że z nimi jestem (to taka figura oratorska) i dodaję, że też się smucę, bo nikt z nich nie był w kościele na mszy. Patrzą na mnie jak na św. Jakuba i nie wiedzą, czy będę ział ogniem, czy wezmę ich w obronę. W każdym bądź razie nie rozumieją chyba aluzji o tym, że w niedzielę powinni przede wszystkim pójść do kościoła.
Jeszcze większej cierpliwości i zdolności akomodacyjnych wymagała ode mnie druga wizyta. Sympatyczne małżeństwo w nieco starszym niż średnim wieku przyjechało po mnie samochodem na parafię. Udaliśmy się nie do ich domu, ale do restauracji. Pięknie przystrojone wejście, uzbrojony stróż przygląda się tym, którzy wchodzą i wychodzą. Widzę, że szykuje się jakaś większa akcja. W środku restauracji kaplica św. Jakuba. Jakiś ksiądz odprawia mszę świętą. Orkiestra opiera się o trąbki, niektórzy goście już siedzą za stołami. Przyjrzałem się dokładnie osobie kapłana, dlatego że w naszej diecezji jest ścisły zakaz odprawiania mszy świętych poza kościołami i kaplicami. Za przekroczenie tego biskupiego zarządzenia można zostać zawieszonym w czynnościach kapłańskich. Jedyni, którzy odprawiają takie msze „na boku” są kapłani już suspendowani. Często towarzyszy im przygrywając na organkach jakaś kobieta, o której wtajemniczeni wiedzą, że jest żoną księdza. Niestety msza odprawiana przez nich jest nieważna i jest zwykłym oszukiwaniem ludzi. Chciałem już uciec z tego miejsca, więc mówię do mojej pani, że nic tu po mnie, msza się już odprawia. A ona na to: ale to jest msza z godziny trzeciej, a moja jest na czwartą. Odpowiedziałem: Aaaaaa! Instynktownie zacząłem szukać drogi ucieczki. W drzwiach strażnik. Za barem kelner. W kuchni matrony. Dach metalowy. Posadzka betonowa. Poczułem się jak kiedyś w dzieciństwie. Bawiłem się z kolegą jego samochodzikami. Jeden mi wpadł do studzienki kanalizacyjnej. Kolega starszy i silniejszy żądał, żebym mu go zwrócił. Nie było wyjścia.
Przywitałem się grzecznie z księdzem. Pani przy organkach patrzyła na mnie złym wzrokiem. Wytłumaczyłem ludziom, że choć już mieli mszę, jednak modlitwy nigdy za mało. Zrobiliśmy małe nabożeństwo z kazankiem. Powiedziałem im tylko, że święci są po to, żeby ich naśladować w świętości, a nie po to, by ich używać na swoje potrzeby. Ludziom się podobało, bo już chcieli siadać do stołów. Skończyłem. Strażnik mnie wypuścił. Mogłem wracać do domu. Ten sam pan, choć już bez żony, odwiózł mnie do parafii. W czasie drogi chciał zabłysnąć swoja wiedzą religijną. Zapytał czy Jakub i Bombori obaj byli apostołami?
Restauracja pod patronatem św. Jakuba.
Tatita (Tatusiek) Bombori (Bombori to miejscowość w departamencie Potosi, gdzie znajduje sie najbardziej czczony w Boliwii wizerunek świętego Jakuba).