Andrzej
dodane 2011-04-19 19:39
14.03.2011
Kilka dni temu zmarł Andrzej. Lekarzom w klinice w Berlinie nie udało się go uratować. Jako pierwszy z naszej grupy dopełnił już swoją misję. To jest nie do wiary, że tak szybko odszedł. Był człowiekiem bardzo wrażliwym, choć mógł sprawiać odwrotne wrażenie. Bardzo inteligentny. I doświadczony przez życie. W Rosji pracował na parafii, którą przejął po księdzu zamordowanym. W Centrum Formacji zupełnie niezrozumiany przez „przełożonych”. Miałem zaszczyt razem z nim dzielić los księży, których biskupi otrzymali list – skargę pod naszym adresem. W jego ostatnich dniach towarzyszyła mu nasza koleżanka Kasia, świecka misjonarka. Pozwalam sobie przytoczyć tutaj jej słowa: Andrzej był w Afryce naprawdę szczęśliwy..Baaardzo otwarty na ludzi..Dzieci do Niego lgnęły a On do dzieciaków...On po prostu jak to się mówi promieniował ...Tryskał radością.Nie marudził tylko z chęcią wstawiał przed 5.00,jeździł do wiosek i odprawiał Msze.Dbał też o siebie tj.uważał,monotwał moskitiery,filtrował wodę itd..Bał się malarii bowiem i innych chorób. Doświadczyłam przez te tygodnie też dużo troski od Niego...Dzwonił prawie codziennie,odwiedzał,pomagał.
Potem podróż,to już naprawdę Jego Droga Krzyżowa..Jak sobie przypominam,to sam tak chciał,chciał cierpieć przed śmiercią...A cierpiał bardzo..