Khoa - ofiara dla Pachamamy

dodane 16:16

08.03.2011          

Ostatnie dwa dni karnawału są wolne od pracy. Mogłem się domyślać, że w atmosferze ostatkowego popasu zdradzą się ukryte ludzkie słabości i skłonności do nadużyć. Ale nigdy bym się nie domyślił głębokiego duchowego znaczenia tych dni. W ostatki, wraz z drugim księdzem, zostaliśmy zaproszeni na obiad do domu prezesa ministrantów. Na podwórku w tygielku pali się coś w rodzaju kadzidła. Na rozżarzonych węglach żarzy się khoa, czyli tradycyjna ofiara składana dla Pachamamy – Matki Ziemi. Beto, prezydent ministrantów, radośnie tłumaczy mi, że to jest ofiara dla Pana, czyli dla Chrystusa. Rodzimie indiański obrzęd otrzymał znaczenie chrześcijańskie. W ofierze całopalnej składa się liście koki, papierosy, słodycze, cukier. Na rynku można kupić przygotowane już porcyjki, które w domu od razu wrzuca się na węgle i spala, nierzadko okadzając pomieszczenia w celu odgonienia złych duchów. Kiedy już ogień wygaśnie, wszystko: resztki ofiary i niedopalone węgielki zakopuje się w pobliżu domu. 

Inny sposób poświęcenia domu to ch'alla, czyli wylanie alhoholu na ziemię, dla Pachamamy, lub na podłogę domostwa. Jedni wylewają odrobinę, inni poświęcają całą butelkę wisky. Co jak co, ale nie można powiedzieć, żeby byli wyrachowani.

Wypiliśmy aperitif (singani + sok) patrząc jak dym z khoa unosi się nad ogródkiem. Weszliśmy do domu. Jednym z miejsc, gdzie prowadzi się nowego gościa jest ołtarzyk, który istnieje chyba w każdym domu, a największy u tych, co nie chodzą do kościoła. Beto wytłumaczył mi, że krucyfiks dominujący w ołtarzyku jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wokół krucyfiksu święte obrazki, a poniżej figurki świętych i figurki dzieciątka Jezus. Natomiast w rogu przy podłodze za ręcznie robioną, koronkową firaneczką stoi ludzka czaszka. Słyszałem już wcześniej o niezwykłych historiach związanych z kultem zmarłych, więc zapytałem jakie jest znaczenie tej czaszki w domu. Okazuje się, że ma ona znaczenie trochę podobne do relikwii świętych, których obecność w tradycji katolickiej była odczytywana jako ochrona dla miejsca, gdzie relikwie przebywają. Boliwijczycy z Altiplano także odczuwają potrzebę posiadania w domu jakiś resztek zmarłych: kości, czaszki i to niekoniecznie resztek świętych osób. Beto tłumaczy mi, że kiedy jest msza za ich rodzinę zabierają do kościoła ich rodzinną czaszkę. Nadali jej nawet imię – Ritita. Za zadanie ma opiekować się całą rodziną. W przypadku rodziny Beto ich czaszka nie należy do żadnego z przodków. Kupili ją, chyba na rynku, jak to tłumaczą, żeby córka mogła uczyć się anatomii. Z czasem Ritita z pomocy naukowej awansowała na członka rodziny.

Jeśli chodzi o zadziwiające nas przejawy kultu zmarłych, to mam jeszcze jedną historię do opowiedzenia. Mieszkając u biskupa poznałem pewnego seminarzystę rodem z górskich okolic Potosi. Oscar korzystał z gościny biskupa dochodząc do siebie po wypadku motorowym i po operacji kolana. Opowiadał o pewnym misjonarzu belgijskim, który pracuje niedaleko od jego rodzinnej wioski. W parafii tego misjonarza, wśród ludzi języka quechua zdarza się, że na Wszystkich Świętych mieszkańcy wykopują zwłoki swoich zmarłych, odkrawają kawałki skóry, którą następnie spożywają. Nie chciałem mu wierzyć. Z higienicznego punktu widzenia wydawało mi się to odrażające. Z biologicznego punktu widzenia – niemożliwe, bo przecież ciało w ziemi się rozkłada. Oscar widząc mój sceptycyzm zadzwonił na komórkę swojego znajomego księdza, żeby ten potwierdził autentyczność zjawiska. Nie rozmawiałem z księdzem, ale przysłuchiwałem się rozmowie Oscara i wydaje się, że opisane przypadki są autentyczne. Ponoć ksiądz zgromadził już całą dokumentację, którą chce przedstawić w Belgii. 

Ofiara całopalna spala się w tygielku, w pobliżu domostwa.

 

Domowe ołtarzyki niekiedy zajmują cały pokój.

 

Ritita czuwa nad całym domostwem.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024