Więzienie
dodane 2010-12-23 19:16
22.12.2010
Trafiłem do więzienia; z wizytą, ze spowiedzią. Do południa pojechaliśmy, 6 osób, do aresztu dla mężczyzn. Ponoć jest to jedno z lepiej zadbanych więzień. Przypomina bardziej miasteczko ze swoimi dwoma kościołami: katolicki i adwentystów, z boiskami, warsztatami pracy, szpitalikiem. Więźniowie nie siedzą w celach, spotykają się z bliskimi. Ludzie z zewnątrz mają tam swoje sklepiki, przed kościołem kobieta sprzedawała gotowaną fasolę, która tutaj jest bardzo lubiana. Tylko kilku więźniów dla jakiś powodów żyje w odosobnieniu, w sąsiednim budyneczku, skąd nie mogą się ruszać. W warsztatach rzemieślniczych produkuje się meble, obrazki, dekoracje. Na placu przed więzieniem można kupić rzeczy wyprodukowane w więzieniu: łóżka piętrowe, szafki… Więźniowie noszą ze sobą klucze do swoich cel. Strażnicy pilnują tylko głównej bramy. Wydaje się, że to więzienie jest dużo bardziej radosne od więzienia w Polsce, gdzie miałem okazje spowiadać w zeszłym roku.
Po południu poszliśmy do więzienia dla kobiet. Kilkupiętrowy budynek zamyka wewnętrzny dziedziniec, na którym skupia się całe życie. Rozstawione stoły, jedzenie, wydaje się, że to jakaś restauracja, festyn. Nad stołami zawieszone linki, suszą się ubrania, jest kolorowo i gwarnie. Pranie, to głównie męskie koszule. Już wchodząc do więzienia dziwiłem się, że niektórzy wynosili torby pełne świeżouprasowanych rzeczy. Okazuje się, że pranie i prasowanie jest jedną z form zarobku zatrzymanych kobiet. Inne produkują na przykład słodycze, może nawet mają swoje sklepiki w mieście, gdzie ktoś sprzedaje te rzeczy. Więzienie nie zabiera możliwości uczestniczenia w życiu ekonomicznym kraju. Zresztą domyślam się, że życie w więzieniu też kosztuje, przecież nie można oczekiwać, żeby państwo wszystkich utrzymywało. Jakby to powiedzieć? - od zamożności więźnia może zależeć w jakiej znajdzie się celi, chodzi o coś w rodzaju czynszu. Więzienia nie potrzebują też stołówek, nie zatrudniają kucharzy. Państwo daje każdemu więźniowi zapomogę, jeśli się nie mylę, w wysokości ok. 150 boliwianów, czyli 70zł. Za te pieniądze więzień ma się wyżywić, kupując jedzenie we więziennych „restauracjach”.
W zakładzie, który odwiedziłem przebywa około 400 kobiet i 200 dzieci. Jeśli kobieta nie ma z kim zostawić dziecka, mieszkają razem we więzieniu. Niektóre mamy zabierają dzieci do siebie na święta, żeby spędzić z nimi ten uroczysty czas. Jest ciasno.
Także tutaj troskę o dusze dzielą katolicy i protestanci. W czasie, kiedy my spowiadaliśmy, protestanci rozdawali prezenty świąteczne: plastikowa miska z kilkoma produktami spożywczymi, zabawka jeśli jest dziecko. Protestanci nie uznają spowiedzi, więc muszą szukać innych sposobów pomocy więźniom. Ale więźniowie nie zawsze rozróżniają kto jest z jakiego Kościoła. Ponieważ kobiety zajęte prezentami chwilowo przestały się spowiadać, wyszedłem z gabinetu dentystycznego, gdzie sprawowałem posługę, żeby popatrzeć co się dzieje. Radosne kobiety przechodziły obok mnie i widząc księdza ze stułą na szyi serdecznie dziękowały za taką hojność. Cała dobroć protestantów spadła na moje barki.
Inne są grzechy kobiet i mężczyzn. Ale w obu przypadkach spowiedzi towarzyszyło duże wzruszenie. Kilka osób spowiadało się pierwszy raz w życiu. Dopiero w więzieniu przystąpią do pierwszej komunii św., a niektórzy przyjmą chrzest. Wzruszenie było też po mojej stronie. Rzadko można stanąć jakby po drugiej stronie sumienia mordercy, gwałciciela, złodzieja, handlarza narkotykami. Na ogół stoimy po stronie sądu, który widzi zło, ksiądz ma te okazję, żeby stanąć po stronie skruchy, kiedy w spowiedzi grzech przestaje już być ważny, ważna staje się nadzieja i wiara, że można zostać nowym człowiekiem i chociaż trochę naprawić dawne winy.
Budynek więzienia
Graffiti na murze zachęca do zakupu produktów wyrabianych przez więźniów
Na przeciwko więzienia można sobe kupić piętrowe łóżko