La Ovejeria
dodane 2010-11-22 15:37
12.11.2010
Razem z siostrą Delią, Chilijką z pochodzenia, zabrałem się na kilka dni w góry, do Indian Quechua. Niepozorna zakonnica, która boi się prowadzić swojego Land Cruzera po mieście, w górach staje się prawdziwym piratem. Droga odcinkami prowadziła korytem rzeki, która jeszcze nie wezbrała po porze suchej. Jednak kilkakrotnie trzeba było przeprawić się przez nurt. Siostra mi tylko mówiła: Niech się ksiądz nie boi. A na odwagę opowiedziała mi historię pewnego misjonarza, który podróżował z dwiema osobami samochodem. Przejeżdżając przez wyschniętą rzekę misjonarz zatrzymał samochód, wyszedł rozprostować kości. W tym momencie na samochód uderzyła fala wody niesiona z gór, gdzie deszcze wystąpiły bardzo nagle. Nurt zabrał samochód z pasażerami; nigdy ich nie odnaleziono. Misjonarz wrócił do swojego kraju i, jak to określiła siostra, stał się półwariatem.
Osiedle OvejerÍa znajduje się na 3500 m npm. Przy szkole jest internat dla 90 dzieci. W sobotę i niedzielę przygotowywałem grupę 20 osób do I komunii św. Pytam ich czy byli kiedyś na mszy św. Odpowiadają, że nie. Pytam czy wiedzą co to jest modlitwa – milczenie. Nie wiedziałem czy brak odpowiedzi wynika z niewiedzy, czy ze wstydu. Po 3 dniach wspólnego oswajania się ze sobą i grania w piłkę, wreszcie dzieci stały się śmiałe wobec mnie. Dziwiło ich to, że mam włosy na rękach. Pytali czy moi bracia mają tak samo. Szczytem szczęścia było dla chłopaków, kiedy w grze mnie okiwali
.
Sadzenie ziemniaków jest odpowiedzialnością całej rodziny
Mecz na wysokości 3500 m. npm.
Droga prowadziła korytem rzeki