Kościół katolicki
Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał
dodane 2019-11-17 20:34
Przeżywaliśmy 5. października wspomnienie Świętej s. Faustyny Kowalskiej. Kanonizował ją 30 kwietnia 2000 roku Jan Paweł II, dzisiaj już także Święty. Oprócz obrazu Jezusa Miłosiernego, znany jest na całym świecie jej Dzienniczek. Zawarła ona w nim m.in. wizję piekła*). Jej zapiski skłoniły mnie do zastanowienia się nad słowami, które wypowiadam (często nieświadomie) odmawiając „Wyznanie wiary”. Są tam m.in. słowa, że Jezus zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał. Czy w to, co wypowiadam wierzę? Co oznacza dla mnie to zdanie?
Często mówiąc o piekle, na myśl przychodzi mi słowo śmierć. Jezus Chrystus Syn Boży jako człowiek doświadczył śmierci. W Wielki Piątek patrzymy zawsze na ukrzyżowanego, a Wielka Sobota to dzień, w którym myślimy, że Bóg po prostu jest nieobecny. Kryje Go grób. Mówi się „Bóg umarł ...” a słowa te wyrażają treść Wielkiej Soboty, że …„zstąpił do piekieł”. W modlitwie Jezusa na krzyżu „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” okazuje się, że największym cierpieniem w Jego męce nie było cierpienie fizyczne, tylko niezgłębiona samotność, zupełne opuszczenie. Ten stan samotności, oznacza również głęboki sprzeciw całej istoty człowieka, który nie może być sam, który potrzebuje być z innym, z innymi… Dlatego samotność jest krainą lęku, który polega na wyobcowaniu istoty ludzkiej. Zakodowane mam, że „ja muszę istnieć” a zostaję zepchnięty w to, co jest dla mnie nie do zniesienia. I tu warto się zatrzymać. Nie ma takiego człowieka, który by nie przeżywał lęku samotności. Całkowita samotność i lęk – to nic innego jak „piekło”. Oznacza ono samotność, której nie dosięga słowo miłości. Samotność, która przez to jest zagrożeniem całej mojej egzystencji, egzystencji człowieka.
Osobiście, w małżeństwie, gdy zrywałem relacje z małżonką, z dziećmi czułem taki lęk samotności – zewnętrznie do tego nie przyznawałem się, ale wewnątrz … I uciekałem w towarzystwo innych np. kolegów z pracy, w alkohol i temu podobne rozrywki. Następowało tym samym zerwanie relacji z Bogiem - grzeszyłem. Grzech był tylko znieczuleniem na nieuleczalne po ludzku rany samotności. Jak długo stan taki trwał? Do czasu, aż kochający mnie bezinteresownie Jezus zstąpił do mojego piekła. Przyszedł w Słowie Bożym, w liturgii i w końcu we wspólnocie Kościoła.
Ale istnieje również taka samotność, istnieje taka „noc”, gdzie nic już nie dociera. Istnieje przejście, przez które możemy przejść tylko samotnie. Jest to brama śmierci. Śmierć to także samotność, do której nie może przedostać się z mojego powodu Miłość - gdy Miłość przeze mnie jest odrzucona. A taka samotność to też piekło. Jezus Chrystus – zgodnie ze stwierdzeniem „wstąpił do piekieł…” przychodzi do każdego jako Miłość. Tam gdzie nie może nas już dosięgnąć żaden głos, tam jest On – Jezus. On zstępuje do piekieł. Tylko dobrowolne zamknięcie się na Jezusa – Boga jest piekłem lub, jak mówi Pismo Św.: śmiercią drugą, wieczną. Przez to zstąpienie Jezusa do piekieł (wielu piekieł, bo ludzi jest wielu) brama śmierci stoi otworem – bo w śmierci zamieszkało życie - Miłość. Jeśli nawet w godzinie śmierci uwierzyłem w misję Jezusa, w Jego Miłosierdzie - jestem uratowany, jestem zbawiony. A jeśli nie będę miał wiary…?
Wierząc natomiast w zmartwychwstanie Jezusa, wyrażam pewność, że prawdą jest to, co wydawało się pięknym snem. Pismo mówi „bo jak śmierć potężna jest miłość” (Pnp 8,6). Miłość domaga się więc nieskończoności, niezniszczalności …(takie pragnienie ma każdy bez wyjątku). Miłością taką jest sam Bóg – Jezus Chrystus (ale nie wszyscy chcą to uznać). Dlatego On, Jako Bóg, który jest nieskończony, niezniszczalny zmartwychwstał a samo zmartwychwstanie jest siłą miłości, która jest mocniejsza od śmierci. Zmartwychwstanie spowodowało, że On, Bóg-Jezus mimo, iż jako człowiek doznał fizycznej śmierci, stał się nieśmiertelnym. Jego nieśmiertelność dać może to, że jest On w kimś drugim, nawet gdy tego drugiego już fizycznie nie ma. Wiemy, że człowiek nie żyje wiecznie lecz podlega śmierci ale może żyć nadal w kimś drugim, który kocha, tzn. w Jezusie Zmartwychwstałym. Miłość jest więc podstawą każdego rodzaju nieśmiertelności. A my podświadomie chcemy być nieśmiertelni. Dlatego pragniemy spotykać się i spotykamy się ze Zmartwychwstałym. Kiedy i jak? Otóż w Słowie Bożym i Sakramencie. Także wydarzenia, fakty w naszym życiu, w moim życiu, ukazują Jego istnienie po zmartwychwstaniu. Jednym z nich to fakt trwania dzisiaj mojego małżeństwa. Wiara w obecność Chrystusa wyrwała mnie, w czasie kryzysu mojego małżeństwa, z piekła samotności, z piekła nadużywania alkoholu, z grzechu. On dzisiaj uzdalnia mnie do tego, że mogę tu publicznie, słowem pisanym, dać świadectwo o Jego obecności w moim życiu. On bowiem przyprowadził mnie na nowo do Kościoła, do wspólnoty wiernych poprzez sakrament pojednania i Eucharystii.
Zetknięcie się ze Zmartwychwstałym jest dla mnie czymś innym, niż tylko spotkanie z człowiekiem. W Jezusie potęga miłości okazała się rzeczywiście silniejsza od potęgi śmierci. Jeśli Jezus w moim życiu zstąpił do mojego piekła wyrywając mnie ze śmierci (grzechu), to znaczy, że On naprawdę żyje – dlatego wierzę także w Jego zmartwychwstanie!
Zbigniew Stachurski
_____________________
*) https://misyjne.pl/wizja-piekla-wg-sw-faustyny/