Kościół katolicki

Przypatrzmy się powołaniu naszemu…

dodane 11:10

Wy jesteście światłem świata, wy jesteście solą ziemi (por. Mt 5,13-16), wy jesteście zaczynem (por. Mt 13,33).

Trwając w oczekiwaniu na obiecanego Pocieszyciela (Ducha Św.), wracam myślami do niedawno przeżytej PASCHY. Miniony czas skłonił mnie do zastanowienia się i szukania odpowiedzi na pytanie: kim jestem?

Szukając odpowiedzi, dostrzegam ciągłe niezadowolenie z mojego ziemskiego działania. Widzę moją ograniczoność w osiągnięciach materialnych. Świadomość tego wywołuje we mnie i może w każdym z nas, niedosyt, niezadowolenie, frustrację. Być sfrustrowanym to znaczy mieć niechęć do życia. A ja nie chcę żyć sfrustrowany, co również oznaczać może, że nie chcę „przestać istnieć”. Czuję wewnętrzne wezwanie do istnienia, do życia. Rodzi się więc pytanie: dlaczego żyję?, po co żyję?

W krajach ubogich, gdzie człowiek ma wiele doraźnych problemów (brak mieszkania, pieniędzy), odpowiedzią jest: żyję dla ich rozwiązania. A w krajach bogatych?... Tam, np. gdzie pracuje się tylko cztery dni w tygodniu, gdzie stopień posiadania dóbr materialnych jest wysoki…, dlaczego mnoży się tyle samobójstw? Bo człowiek nie umie sobie odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie.

Odpowiadam sobie: żyć, być człowiekiem, to znaczy zdać sobie sprawę, kim jestem i dokąd idę. Jest rzeczą ważną uświadomić sobie własne powołanie, żeby żyć życiem takim, jakie ono jest. Może jeszcze przeżywam życie w sposób wegetatywny, jak np. pies-zwierzę, któremu wystarczy trochę odpadków ze stołu, trochę snu itp. Czy dążeniem moim jest tylko dobro materialne: budowany dom, zakup samochodu, zaopatrzenie się w najnowsze środki audio-wideo, komputer, komórkę-smartfon, zorganizowanie najlepiej atrakcyjnej, zagranicznej podróży podczas urlopu itp.? Czy oprócz tego istnieje jeszcze inna wartość w moim życiu? Żyję ciągle w pogoni za dobrami materialnymi, żyję w szybkim przeżywaniu czasu dnia codziennego i staram się uciec przed czasem. Nazywam nawet takie działania „zabijaniem czasu”, szukam rozrywki, zaspakajam swoje kaprysy… i czy jestem szczęśliwy?

Przychodzi do mnie w końcu taki moment w życiu, że zastanawiam się stawiając sobie ponownie pytanie: kim jestem?...po co żyję?

Przyjmując chrzest św. zostałem włączony w wielką rodzinę chrześcijan. Może jestem tego nieświadomy. Potrzebny jest mi czas ([neo]katechumenat) odkrywania na nowo wartości chrztu św., na nowo czym jest chrześcijaństwo? Chrześcijanin czytając Biblię potrafi dostrzec, że właśnie Pismo Święte zamiast udowadniać istnienie Boga, pokazuje Boga obecnego, działającego w całej historii zbawienia. Izrael, naród wybrany, jest świadkiem tego i zamiast udowadniać Jego istnienie, wyznaje Go. Podobnie w historii, osoby wybrane (powołane) przez Boga, dostrzegają całkowitą darmowość swojego powołania, nigdy nie czując się lepsze od innych. Przeciwnie, wyznają Bożą potęgę. Tak jest i dzisiaj, lecz czy to dostrzegłem już we własnym chrześcijańskim życiu?

Bóg ciągle pierwszy wychodzi z inicjatywą, on ciągle mnie zaprasza do Siebie, do Miłości. On pierwszy okazuje zawsze Swą miłość. Dziś w oczekiwaniu na Ducha Świętego przypatrzmy się powołaniu naszemu....

 

Zbigniew Stachurski

10.04.2016

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 05.11.2024

Ostatnio dodane