Katolicyzm ewangeliczny - moja rola świeckiego!

dodane 16:03

Będąc ochrzczonym blisko siedemdziesiąt lat temu miałem okazję obserwować jak zmieniał się w minionym czasie mój katolicyzm i jak zmieniał się katolicyzm w ogóle. Zauważyłem wielkie zmiany zachodzące na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Doświadczam, że Duch Święty wytycza nowe sposoby przeżywania katolicyzmu całej wspólnoty Kościoła, której jestem członkiem. Zachodzące zmiany to ciągły proces, który Bóg uaktualnia w zależności od sytuacji i wydarzeń w świecie. Jaki On kreuje aktualnie katolicyzm i jaka jest w nim moja rola jako świeckiego - to próba odpowiedzi w "Moich przemyśleniach".

Trwamy w czasie adwentu. Będziemy świętować pamiątkę objawienia się Boga w osobie Jezusa Chrystusa. Narodzenie się Syna Bożego przed ponad dwoma tysiącami lat dało początek chrześcijaństwu. Ten dzisiejszy szczególny czas skłania więc do zastanowienia się nad rolą - powołaniem chrześcijanina-katolika w dzisiejszym świecie. Będąc ochrzczonym blisko siedemdziesiąt lat temu miałem okazję obserwować jak zmieniał się w minionym czasie mój katolicyzm i jak zmieniał się katolicyzm w ogóle. Zauważyłem wielkie zmiany zachodzące na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Doświadczam, że Duch Święty wytycza nowe sposoby przeżywania katolicyzmu całej wspólnoty Kościoła, której jestem członkiem. Zachodzące zmiany to ciągły proces, który Bóg uaktualnia w zależności od sytuacji i wydarzeń w świecie.

 

Przeżywając swoją dzisiejszą obecność w Kościele, wyraźniej widzę, co sprzyjało zniechęceniu w mojej młodości do mojego czynnego uczestnictwa w życiu katolickiej wspólnoty. Sprzyjał temu widoczny wówczas wśród ochrzczonych potężny kryzys wiary (rozdźwięk między życiem a wiarą). Kryzys ten dzisiaj nadal pogłębia się. Sprzyjały również postępujące wśród wiernych takie zjawiska jak desakralizacja (zanik poczucia tego, co jest świętością) i dechrystianizacja (przeżywanie wiary na płaszczyźnie tradycji i religijności naturalnej opartej na lęku). Dzisiejszym obrazem tych zjawisk są niewłaściwe zachowanie się dzieci i często dorosłych w świątyniach, stosunek dorosłych do sakramentów pierwszej Komunii św. dzieci, małżeństwa a także kapłaństwa i Eucharystii. Przyczyny tych zjawisk są różne, nazwanie ich pozostawiam czytelnikom.

 

Jak przeciwdziałać tym zjawiskom? Z własnej obserwacji dostrzegam, że w wielu parafiach duszpasterstwo nastawione jest głównie na tych, którzy jeszcze przychodzą do kościoła. Rzadziej są podejmowane skromne inicjatywy w stosunku do tych, którzy już do świątyni nie przychodzą. Ale są takie parafie, gdzie od wielu już lat realizowana jest misja w stosunku do, jak to określił papież Franciszek w jednym ze spotkań z wiernymi, ochrzczonych pogan a także w stosunku do dorosłych niewierzących. Jest to już nurt pozytywny w Kościele katolickim nazwany przez George Weigel'a*) katolicyzmem ewangelicznym. Przewiduje on jego rozwój w XXI wieku. Osobiście widzę w nim stopniowy, długotrwały proces w Kościele przeciwdziałania opisanym wyżej zjawiskom.

 

Wyraźnym momentem przejścia Kościoła od katolicyzmu, w którym przyszło mi żyć w młodości do katolicyzmu ewangelicznego był Sobór Watykański II. Dostrzeżono w Kościele ważną rolę świeckich. Sobór wydał Dekret o apostolstwie świeckich. Dla katolików jednak praktyczną wytyczną na nowe tysiąclecie jest adhortacja posynodalna Christifideles laici (Katolicy świeccy) z 1988 roku napisana przez św. Jana Pawła II. Nasz polski papież w sposób mocny, a nawet bezceremonialny przedstawia podstawowe wezwanie stojące przed świeckimi: „Nie ma miejsca na bezczynność”.

 

W tamtych czasach przeżywałem poważny kryzys mojej wiary. Dzisiaj po latach wiem, że mój powrót wówczas na łono Kościoła to Boża inicjatywa. Bóg dał mi łaskę, że wraz z żoną rozpocząłem stopniowo odkrywać znaczenie chrztu w moim życiu poprzez czynne uczestnictwo w posoborowej rzeczywistości Kościoła jaką jest Droga Neokatechumenalna. Poprzez Drogę Kościół zaproponował mi życie chrześcijańskie, które oparłem już od ponad 20 lat na Słowie Bożym i liturgii sprawowanej w małej parafialnej wspólnocie. Przechodząc tam systematyczną formację staram się być katolikiem ewangelicznym, tzn. czuć się wezwanym zarówno do świętości i do misji ewangelizacyjnej.

 

Co takiego było w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich, że ich propozycje sposobu życia pociągały innych i okazały się ostatecznie zwycięskie? Liczył się przykład. Dlatego uświadomiłem sobie, że powinienem być katolikiem ewangelicznym w każdym wymiarze mojego życia, począwszy od własnej rodziny. Później przychodzi środowisko, w którym żyję, parafia, zakład pracy, biznes, polityka, kultura itd. Ta świadomość pozwala mi dzisiaj ze zrozumieniem śledzić to, co się dzieje wokół mnie w Kościele. Pozwala również czynnie włączać się w inicjatywy Kościoła lokalnego w zgodzie z tym, co ogłosił papież Franciszek w adhortacji apostolskiej Ewangelii gaudium (Radość ewangelii) w 2013 roku. Zdaję sobie dzisiaj już sprawę, że nie potrzebuję niczyjego pozwolenia na to, by być ewangelicznym świadkiem, bo do tego zostałem powołany przez Stwórcę mocą chrztu świętego.

 

Ewangelizowanie jest więc moim obowiązkiem, obowiązkiem każdego katolika świeckiego wynikającym z przyjętego chrztu. Jest przywilejem ale w posłuszeństwie właściwemu przewodnictwu tych, którym Pan powierzył rolę pasterzy w Kościele katolickim.

Zbigniew Stachurski

07.12.2015

______________

*) George Weigel - wykładowca w Washington Ethics and Public Policy Center – to jeden z czołowych autorytetów Kościoła katolickiego. Autor ponad dwudziestu książek, m.in. cieszącej się międzynarodowym uznaniem dwutomowej biografii św. Jana Pawła II Świadek nadziei.

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 04.05.2024

Ostatnio dodane