Refleksja na początku adwentu.
dodane 2013-12-01 12:04
W miesiącu listopadzie w uroczystość Chrystusa Króla zakończył się Rok Wiary. Był on odpowiedzią na postępujący w Kościele kryzys wiary objawiający się tym, że wielu ludzi nie widzi już wśród nas, katolików, znaków wiary. Znaków jedności i miłości w wymiarze Krzyża. Bez znaków wiary, bez świadectwa życia chrześcijańskiego nie można przekazywać wiary i co więcej, bez znaku wiary nie można mówić o Jezusie Chrystusie, ponieważ nikt nie chce tego słuchać.
Stawiam sobie pytanie: gdzie są więc ci chrześcijanie (ludzie ochrzczeni), którzy oddają życie za nieprzyjaciół, którzy nie opierają się złu, którzy są tym żyjącym Chrystusem, biorącym na siebie ludzkie grzechy, którzy przepowiadają przebaczenie Jezusa Chrystusa nie tylko słowami ale biorąc grzechy innych na siebie umierają na wzór Jezusa Chrystusa pokazując w ten sposób, że miłość Boża jest większa od tych grzechów i jest większa od śmierci? Odpowiedź jest prosta: Są, ale nie widać ich powszechnego świadectwa w naszych rodzinach, w urzędach, w pracy. Generalnie ludzie ochrzczeni boją się, w odróżnieniu od wyznawców innych religii, żyć publicznie życiem chrześcijańskim. Ja określam to zjawisko jako bojaźń człowieka przed śmiercią. Człowiek nie chce umierać z powodu publicznego przyznania się do Jezusa Chrystusa.
A co to znaczy żyć życiem chrześcijańskim? To znaczy posiadać w sobie odporność na śmierć (śmierć bytu), posiadać życie wieczne. By tą zdolność osiągnąć tu na ziemi, życie ochrzczonego winno być oparte na Słowie Bożym, liturgii i wspólnocie. Pomaga to w życiu rodzinnym, w pracy, w urzędach i na ulicy. Gdy przypatrzymy się własnemu życiu: ilu z nas parafian czyta i rozważa systematycznie Słowo Boże we wspólnocie parafialnej, ilu uczestniczy w liturgii niedzielnej? Odpowiedzią niech będą dane statystyczne. Z roku na rok zmniejsza się frekwencja na niedzielnych mszach św.
Na tą sytuację Kościoła, na tą bardzo poważną rzeczywistość, w której wielu straciło już sens Boga, w której tylu ludzi, także spośród nas, czuje i widzi rozbieżność między deklarowaną wiarą a życiem (ku wielkiemu zgorszeniu młodych), kolejni papieże Jan Paweł II, Benedykt XVI a ostatnio Franciszek w Roku Wiary przypominali, powołując się na Sobór Watykański II, o potrzebie reewangelizacji katolików. Sobór dał Kościołowi narzędzia, aby wykorzystując je z nową energią, rozpoczął formować najpierw swoich członków. Przez nich możliwe będzie dopiero dotarcie z Dobrą Nowiną do niewierzących. Stąd słyszę bardzo często o nowej ewangelizacji, o konieczności powrotu do metod Kościoła pierwotnego, do autentycznego przepowiadania, do przepowiadania kerygmatycznego, do głoszenia kerygmatu! Przypominają mi się słowa św. Pawła, że „skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących” (1Kor1,21). I nie jest to zadanie postawione tylko duchownym lecz każdemu członkowi Kościoła, także i nam świeckim. Lecz do takiego działania uzdalnia ochrzczonego autentyczne spotkanie ze Zmartwychwstałym Jezusem, Synem Bożym. Do takiego spotkania prowadzi kerygmat. Bez przeżycia takiego spotkania nie jestem zdolny żyć życiem chrześcijańskim, nie jestem również w stanie przekazać wiary swoim najbliższym w rodzinie a co dopiero tym, którzy dawno stracili więź z Bogiem. Sobór w szczególny sposób otworzył Kościół na działanie Ducha Świętego. Owocem Jego działania są między innymi powstające katolickie ruchy świeckich prowadzące do powstawania w parafiach małych wspólnot w łączności z prezbiterami, którzy będąc w jedności z braćmi – członkami tych wspólnot, służą tym wspólnotom. Dbają o interpretację Słowa Bożego zgodnie z Nauką Kościoła oraz przewodniczą liturgiom. Powstaje model parafii będący wspólnotą wspólnot. Celem takich wspólnot jest formacja nas, członków Kościoła, niezbędna do prowadzenia życia chrześcijańskiego w środowisku, w którym na co dzień żyjemy. Życia, jakiego dzisiaj nam, katolikom, bardzo brakuje. Kontynuacją Roku Wiary ma być kolejny rok liturgiczny, który niedawno rozpoczął się adwentem. Motywem przewodnim najbliższej przyszłości jest zawołanie „Wierzę w Syna Bożego”.
Bóg z wielkiej miłości objawił się grzesznemu człowiekowi w Swoim Synu Jezusie Chrystusie. On to ofiarował się za każdego z nas grzesznika poprzez przyjęcie męki i śmierci krzyżowej. Nie zostawił jednak nas samemu sobie lecz zmartwychwstając daje każdemu z nas Swego Ducha. Ciągle pierwszy wychodzi do człowieka zapraszając mnie i ciebie każdego dnia do nawrócenia. Czy wierzysz w to? Jeśli uwierzysz, to wiara zapewni ci Życie Wieczne. To zapewnienie, które przytoczyłem, usłyszałeś także na chrzcie św. i jest ono prawdą.
Nie byłoby tych zbawczych wydarzeń, bez Bożego Narodzenia, bez narodzenia się Jezusa Chrystusa z Maryi Dziewicy w Betlejem. Chrześcijanie czczą to wydarzenie obchodząc corocznie w kalendarzu liturgicznym dzień 25 grudnia jako Uroczystość Bożego Narodzenia. Świętowanie rozszerzone zostało na oktawę i okres ten jest zwany Świętami Bożego Narodzenia. Nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, co tak naprawdę stało się ponad 2000 lat temu w Ziemi Świętej. Jakże smutne jest to, że media kształtujące opinię publiczną posługują się tylko terminem „Święta” unikając słów „Boże Narodzenie”. Nie zrażajmy się tym. Zbliżmy się jeszcze bardziej w roku Syna Bożego do Jezusa Chrystusa, do wspólnoty jaką jest Kościół, bo Kościół jest mistycznym ciałem Jezusa Chrystusa. Niech nasze wnętrze otworzy się na działanie Ducha Świętego, który wówczas przyczyni się do mojego i twojego nawrócenia. Ale jest także drugie przyjście naszego Pana! Przyjście Jezusa Chrystusa przy końcu naszych czasów ale już jako sprawiedliwego sędziego. Adwent to czas radosnego oczekiwania na te dwa przyjścia a może na to trzecie, którym jest Jego przyjście do mnie.
Życzę więc na początku adwentu, każdemu czytającemu te moje przemyślenia, radosnego czuwania na przyjście Pana przy końcu czasów jak i na te dwa pozostałe. Niech w tym czuwaniu towarzyszy Maryja, Boża Rodzicielka czczona w czasie adwentu w Mszach św. roratnich. To czuwanie niech przyczynia się do naszego codziennego nawracania się przy pełnieniu naszej posługi we wspólnocie Kościoła.
Zbigniew Stachurski