Słowa, słowa, słowa.... Jak przychodzi do konkretów - jest zupełnie inaczej.

Życia w ciągłej niepewności dzień kolejny. Ile to już lat? Jedenasty idzie. Od tej pory wiele tysięcy razy mogłem już umrzeć. Świat mógł też się zawalić. Te zagrożenia, choć realne, są jednak takie nierzeczywiste. Będzie to będzie. Na razie nic katastrofy nie zapowiada, więc człowiek tak bardzo nie drży. Zagrożenie niepewnością co dalej w pracy jest jak najbardziej realne każdego dnia. Podsycane ciągle nowymi zapowiedziami nowych decyzji. Póki co na zapowiedziach się kończy. A mnie po każdej przewracają się flaki. Czas mija i znowu nic... Udręka czekania.

Dziś jednak o czymś innym. Świat obiegła dziś wieść, że wszyscy gwardziści szwajcarscy - ci co służą u boku papieża - muszą być zaszczepieni. Trzech się zwolniło, trzech zawieszono. Życie sześciu ludzi mocno się skomplikowało, bo... No właśnie, bo co?

Dziś akurat dwa wystąpienia papieża o potrzebie miłości bliźniego, zwłaszcza ubogiego. Można tłumaczyć, ze szczepienie się jest wyrazem miłości bliźniego. Tak, to prawda. Tyle że jednocześnie miłości tym sześciu facetom papież Franciszek nie okazał. A tyle gadania o potrzebie wspierania ubogich, wykluczonych, migrantów itd itp. A tu: nie chcecie się szczepić? Fora ze dwora. Miłość bliźniego, nie ma co...

Prawdą jest, że każdy człowiek, zwłaszcza już na wysokim stanowisku, może w ferworze zarządzania popełniać jakieś błędy. Tyle że papież Franciszek należy do tych, którzy bezlitośnie piętnują takie błędy u innych. I robi to konsekwentnie besztając wierzących, otwierając się niby na dalekich od wiary od początku swojego pontyfikatu. Salvini zły, Węgrzy źli, Polacy źli - bo nie chcą migrantów. Co zresztą jest krzywdzącym uproszczeniem. Ale np. wejść w mury Watykanu? Może udzielić gościny migrantom w pustym Pałacu Apostolskim? Co to to nie. Nawet żebraków parę lat temu z Placu św. Piotra usunięto... A teraz to zwolnienie z pracy za brak szczepień....