Codzienność
... Ale ono nie nadchodzi
dodane 2015-10-13 23:04
Czas na zmartwychwstanie - napisałem w ostatnim wpisie. Trochę czasu minęło. Ale nic takiego się nie stało. Poczekam albo....
To, co dzieje się wokół człowieka to jedno. Drugie jest to, co dzieje się w jego sercu. A co dzieje się w moim?
Nic. Coraz częściej łapię się na tym, że wieczorem czekam tylko, kiedy pójdę spać. Nie, nie jestem jakiś bardzo senny. To nie jest tylko zwykłe zmęczenie pracą.Chyba straciłem sens życia. I czego bym nie robił, powiem sobie "po co to; to nie ma sensu".
Przy takim podejściu do życia nie ma dla mnie zmartwychwstania. Jest staczanie się do szeolu. O ile już w nim nie jestem.
Po co biegłem? O co to mi szło? To wszystko nie ma większego znaczenia. I tak nic sensownego nie zrobiłem. Ślady, które zostawiałem za sobą, były śladami człowieka idącego po piasku. Wiatr dawno już je zawiał...
Dziś mogliby mnie obwołać królem albo prezydentem; mógłbym wygrać 25 milionów w lotka, mógłbym stać się gwiazdą czy obiektem westchnień niezliczonej rzeszy kobiet. I tak nie miałoby to dla mnie większego znaczenia.
Niebawem zasnę. Czy się obudzę? Pewnie tak. Ale i to chyba nie ma dziś dla mnie większego znaczenia. Po co żyć, jeśli jutro będzie w swojej wymowie łudząco podobne do wczoraj?
A Bóg? Jest blisko. Ale niewiele mówi. Jasne, przecież wszystko zostało już powiedziane. Wszystko wiem. Pozostaje to milczenie...