Codzienność, Znaki nadziei
Różaniec
dodane 2022-01-28 09:49
Po wielokroć rozważane tajemnice z czasem osłaniają coraz więcej.
Przez miesiąc to samo. Boże Narodzenie. Tak, bo przez miesiąc staram się odmawiać dziesiątkę różańca rozważając jedną i tylko jedną tajemnicę. Wydawać by się mogło, że bez sensu. Zwłaszcza w moim wypadku, kiedy nawet już tyle o Bożym Narodzeniu napisałem. A jednak odkrywam: od oczywistości, że Trzej Królowie to raczej nie odwiedzili Jezusa w stajence - upłynęło za dużo czasu, żeby rodzice Jezusa nie znaleźli lepszego lokum - dochodzi i to drugie: zawsze wyobrażałem sobie, że Józef z Maryją weszli do stajenki niejako z drogi, przyszli po południu czy wieczorem, nic lepszego nie znaleźli, była stajenka. Tymczasem mogło być tak, że w tej stajence pomieszkiwali już dzień dwa albo i więcej. Wtedy też bardziej prawdopodobnym się staje, że nie było tam zwierząt. Ot, stajenka z powodu natłoku gości zamieniona na tymczasowe mieszkanie. Wtedy tez stwierdzenie "nie było dla nich miejsca w gospodzie" sugeruje mocniej, że nie mieli dość pieniędzy, by dostać coś lepszego....
No bo że potem musieli się gdzieś przenieść wydaje się jasnym. Przecież nie mieszkali co najmniej tych czterdzieści dni, do czasu ofiarowania w świątyni, w takich warunkach. Tym bardziej dwa lata - co zdaje się sugerować zbrodnicza decyzja Heroda odnośnie do zabijania małych chłopców, choć oczywiście gwiazda mogła się mędrcom pokazać przed narodzeniem Jezusa... W ogóle to od pewnego czasu mam wrażenie - od paru lat, nie od miesiąca - że Józef z Maryją postanowili w tym Betlejem zostać na stałe. I musieli się tak powoli aklimatyzować w życzliwej atmosferze. Przecież pasterze musieli opowiadać co się stało....
Takie pożytki z rozważania. W ostatnim miesiącu pojawił się jeszcze jeden. To przekonanie, że nawet jeśli wszystko zdaje się iść nie tak, trzeba zaufać, ze Bóg trzyma rękę na pulsie; że nie pozwoli na nic, co byłoby naprawdę złe. Złe z perspektywy życia wiecznego. To dla człowieka wierzącego niby oczywistość, ale jak tak rozważam w przez miesiąc tę tajemnice Bożego Narodzenia, to wiedza teoretyczna staje się bardziej ufnością... I w tym duchu staram się patrzyć na te wszystkie zawirowania w naszym życiu społecznym, sytuacji w kraju, za granicami, w Unii... Bóg trzyma rękę na pulsie.
Podobnie zresztą było w zeszłym miesiącu, gdy rozważałem moją ulubioną wśród radosnych tajemnicę: nawiedzenia świętej Elżbiety. Tez unaoczniła mi w sumie znaną prawdę, ale mocniej niż dotąd ta prawda mnie dotknęła: trzeba uwielbiać Boga i pozwolić mu działać. Nie mówię o słuchaniu natchnień. Rak sobie tylko pomyślałem: Maryja nic nie zrobiła, by znaleźć w planach Bożych tak ważne miejsce, prawda? Wszystko działo się poza nią, Ona tylko powiedziała Bogu "tak". I w sumie tak chyba i my powinniśmy robić. Boże plany są nie do ogarnięcia. Ale gdy dzieje się coś nowego od nas niezależnego, nawet trudnego, trzeba przyjąć to z miłością i mówiąc Bogu tak wielbić Go za te nowe wyzwania...
Nie wiem co zaskoczy mnie w kolejnych tajemnicach. Ale już się cieszę na takie miesięczne rozważanie moich ulubionych tajemnic światła :)