Codzienność, Złośliwości

Drogowe dylematy

dodane 22:32

Na pasach i w ich okolicy robi się gorąco.

Wpadł mi w oko dziś tytuł jakiejś notatki, że szykuje się wojna pieszych z kierowcami. Nie czytałem, zapracowany byłem, ale domyśliłem się, że chodzi o te nowe przepisy z pierwszeństwem. Nie wiem co tam napisał autor, ale myślę, że to faktycznie problem. Bo niektórzy piesi, czując się już zupełnie zwolnieni z używania wyobraźni, będą włazili pod koła samochodów na nic nie bacząc. Wszak mają pierwszeństwo. Kierowca powinien ich widzieć i im ustąpić. Sęk w tym, że może nie zauważyć. To się zdarza. Znacznie roztropniej dać mu na to zauważenie i zareagowanie ciut więcej czasu, niż ułamek sekundy. Poza tym trzaba pamiętać, że samochód nie zatrzyma się w miejscu. Nawet jadąc trzydziestką ma jakąś tam drogę hamownia....

Jako kierowca czuję się  tymi nowymi przepisami o "bezwzględnym pierwszeństwie" bardzo zestresowany. Ot, idzie ktoś chodnikiem, zbliża się do pasów. Ale nie wiadomo czy na nie skręci czy pójdzie prosto. Mam się zatrzymać? Przy ulicach o bardziej zatłoczonych chodnikach może to oznaczać, że właściwie nie da się przez takie pasy przejechać. Bo ciągle ktoś "zbliża się do pasów". I nawet jeśli 9 na 10 pójdzie dalej chodnikiem prosto, jeden może mieć ochotę na te pasy wejść.... A może "zbliża się do pasów" powinno znaczyć też, ze porusza się w stosunku do nich mniej więcej pod kątem prostym?

Albo inna sytuacja. Wyłazi ktoś zza zaparkowanego samochodu. Zwłaszcza jeśli to dostawczak. Naprawdę nic nie widać. Pieszy mógłby się domyślić, ze skoro on zza tego zaparkowanego samochodu nie widzi nadjeżdżających samochodów, to tak samo nie widzą go ich kierowcy. Dziewięciu, słusznie postępując wychyli się dopiero uszy. Dziesiąty wejdzie prosto pod samochód. Bo ma pierwszeństwo.... Dlatego zawsze w takich sytuacjach mocno zwalniam ale obawiam się, że może się zdarzyć, że to nie wystarczy. Ot, gdy to będzie "pieszy na hulajnodze".

Jako pieszy mam natomiast inny problem. Ot, szedłem dziś chodnikiem wzdłuż ulicy. Ruch niewielki. Zamierzałem na pasach przejść na drugą stronę. Słyszę za plecami nadjeżdżający samochód. Co zrobić? Jak zrobię ten krok w lewo, żeby się przygotować do zejścia z chodnika na pasy,  uważny kierowca zacznie hamować. Może nawet z piskiem opon. Nie zależy mi na prowokowaniu takich sytuacji. Jeśli zaś kierowca się nie zatrzyma, a napatoczy się policja, pewnie zapłaci mandat. Na tym mi nie zależy tym bardziej. Co zrobić? Zatrzymałem się parę kroków przed przejściem udając, że będę buta. Jak samochód przejechał zrobiłem te trzy kroki naprzód i skręciłem na pasy. Odkąd zmieniły się przepisy robiłem tak już wiele razy. To jednak dość uciążliwe. Komu to przeszkadzało, że stanął sobie człowiek i spokojnie przepuścił tych, którzy musieliby hamować?

Wcale zresztą nie czuję się teraz na pasach bezpieczniejszy. Ot, zrobię te dwa kroki w kierunku pasów, bo oceniam, że kierowca nie będzie się musiał zatrzymywać, tylko nogę z gazu zdejmie. Ja sobie przejdę (wszak trudno zawsze odstawiać takie cyrki, jak opisałem wyżej), on nie bedzie miał powodu do narzekania. No ale samochód nie zwalnia. To ja boję się wejść, bo jeśli mnie nie widzi, mogę nie zdążyć. Tymczasem on liczył, że wejdę na te pasy. A ja czekam. Więc on wyraźnie hamuje, ja dopiero wtedy wchodzę....

Tylko z tego "bezwzględnego pierwszeństwa" więcej zamieszania. Komu przeszkadzało to, jak było wcześniej?

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

6

7

8

9

10

11

12

13

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024