Znaki nadziei
Po burzy
dodane 2021-06-27 21:35
Była przed tygodniem. Dziś jest już spokojnie. Ale...
Nic Cię nie obchodzi, że giniemy?! Pełne pretensji pytanie do śpiącego w łodzi Jezusa. Małej wiary! - słyszą w odpowiedzi. I dla nich Jezus ucisza wiatr i fale. Słowami, których używał raczej do egzorcyzmów... To było przed tygodniem. Burza się uspokoiła i nastała głęboka cisza. Dziwne, że tak naraz. No, wiatr to może szybko się uspokoić, ale wzburzone wody potrzebują zazwyczaj trochę czasu...
Dziś w czytaniach jakby dopełnienie. Mędrzec stwierdza, że śmierci Bóg nie uczynił, że nie cieszy go ona. Że weszła na świat przez zawiść diabła. A Jezus to potwierdza litując się nad Jairem i wskrzeszając jego córkę. Potem jeszcze wskrzesi młodzieńca z Nain, Łazarza... W końcu sam zmartwychwstanie i zapowie, że taka jest przyszłość nas wszystkich... No i widzę cierpiącą na krwotok kobietę, która dotknąwszy Jezusa zostaje uzdrowiona. Bóg nie chce złą, nie chce cierpienia, nie chce śmierci. Poddani im jesteśmy, bo nasi prarodzice dali zwieść się zazdrośnikowi diabłu i przestali ufać w Bożą łaskawość... Tak, Zazdrośnikowi, Zawistnikowi. Choć kochany przez Boga nie mógł znieść, że Bóg tak zachwyca się swoim nowym stworzeniem, człowiekiem, że tyle mu daje...
Dlaczego to dopełnienie? Jezus pokazuje, że nie chce dla człowieka żadnego zła. Że w Bożym zamyśle dla człowieka jest Eden. I jeszcze więcej: jest tytuł dzieci Bożych. Usynowionych przez ofiarę Syna... To takie ważne by temu ufać, gdy wokół burza, a Jezus zdaje się spać...
Ale czegoś tu jeszcze brakuje. Historii, która miała miejsce między tymi dwoma: uciszeniem burzy i uratowaniem dwóch kobiet: uzdrowienia opętanego Gerazeńczyka. Tą historię dobierający czytania z dzieła Marka opuścili. Nieważne czemu, zresztą to nieważne. Za to ważna jest sama opowieść, do której każdy może sięgnąć. Ważna, bo pokazuje, że Bóg nie chce, by człowiek był poddany władzy diabła. Rzadko zdarza się na kartach Ewangelii, by Jezus jakiś cud uczynił nieproszony. A tak jest w tym wypadku. Jakby dla niego było oczywistością, że tak sprawy nie może zostawić. Nawet jeśli ludzie tak by ją zostawili...
Gdy czytam te historie jako całość łatwiej mi przyjąć, że choć przychodzą burze, przychodzi cierpienie, to jednak nie jest tak, że to Boży zamysł. On może wszystko, prawda, On mógłby uratować. Nie wiem, nie jestem pewien, dlaczego tego często nie robi. Ale wiem, że nie chce niczego, co dla mnie złe. Dopuszcza to, ale tego nie chce. Przeznaczył nam, ludziom, inny, lepszy los.
O uzdrowieniu opętanego z Gerazy w wersji Marka pisałem magisterkę. Tych trzydzieści parę lat temu ta historia była dla mnie bardzo ważna. Do dziś, choć wiele od tamtych czasów się zmieniło, wiele dla mnie znaczy. Wiem, że na przeklęty brzeg ludzkiego krzyku prędzej czy później przychodzi Jezus. A z nim - pokój.