Informacja - dezinformacja
dodane 2020-01-20 15:17
Jeśli część informacji wprowadza w błąd, to jak bezkrytycznie ufać reszcie?
Praca w redakcji ma między innymi jedną ważną zaletę. Konieczność pisania tekstów na podstawie wiadomości agencyjnych uczy dostrzegania, czego istotnego autor informacji nie napisał, czego - pisząc na podstawie informacji z drugiej ręki - nie zrozumiał albo i czego nie wiedział i nie doszukał - i dlatego ujął ogólnikowymi stwierdzeniami. Pierwszy raz zetknąłem się z tym zjawiskiem, gdy próbowałem na użytek Gościa Niedzielnego napisać o nieszczęśliwej serii wypadków na jednym z ośmiotysięczników (bodaj Nanga Parbat). Doniesienia różniły się na tyle, że nie dało się z tego stworzyć spójnego obrazu całości. Nie dało się napisać co się faktycznie stało ani ilu zginęło. Coś takiego jest zrozumiałe, gdy wydarzenie właśnie się dzieje i wszystkie fakty jeszcze nie są znane. Ale gdy już minął jakiś czas....
Potem spotykałem się z tym zjawiskiem jeszcze wiele razy. Dziś właśnie jedną z takich informacji na wp.pl przeczytałem. Chodzi o sprawę duchownego i pedofila, Bernarda Preynata. Może zacytuję.
https://wiadomosci.wp.pl/francuski-duchowny-mial-zgwalcic-75-dzieci-kosciol-powinien-odsunac-mnie-wczesniej-6469668926609537a
"Ujawnił, że skłonności pedofilskie ujawniły się u niego już w wieku kilkunastu lat. - W wieku 14, 15 lat zainteresowałem się młodszymi chłopcami, a przełożony wezwał mnie, aby powiedzieć, że jestem nienormalny i chory - powiedział przed sądem. Dodał, że wtedy kształcił się już, aby w przyszłości zostać księdzem.
Po dwuletniej, narzuconej przez Kościół psychoterapii, Preynat został wyświęcony na księdza. Kościelni hierarchowie konsekwentnie ukrywali jego skłonności i związane z nimi kolejne przestępstwa. Zdając sobie sprawę z pedofilskiego procederu, kardynałowie z Lyonu apelowali, żeby przestał, ale nie zgłosili sprawy na policję. - Gdyby Kościół odsunął mnie wcześniej, szybciej przestałbym to robić - powiedział ks. Preynat.
Gołym okiem widać, co tu nie pasuje, prawda? W wieku 14, 15 lat miał przełożonego? I już wtedy kształcił się, żeby zostać księdzem? No, mógł byc w niższym seminarium, ale to nie to samo, co seminarium wyższe, prawda? A na dodatek dwa lata później (!), po terapii został wyświęcony na księdza, choć do święceń dopuszcza się mężczyzn 24 czy 25 letnich?
Te nieścisłości powstały pewnie z pośpiechu. To znaczy wyciągnięto co ciekawsze smaczki (sensacyjki) nie zważając na realia. Tyle że przez to także inne wyjaśnienia wydają się równie "wiarygodne". To np. że kościelni hierarchowie ukrywali jego skłonności. Ukrywali? A może tylko nie informowali o nich całego świata? To wielka różnica. Czemu zresztą oni mieliby donosić organom ścigania, skoro nie robili tego pokrzywdzeni i ich rodzice? Albo czy to, że w 91 roku - jak wynika z tekstu - rodzice zwrócili się nie do organów ścigania ale do biskupa nie świadczy o tym, że uznawali z jakiegoś (jakiego?) powodu, że nie ma sensu angażować w to organa ścigania? Ciekawym byłoby zbadanie - choć to już nie sprawa dziennikarze piszącego newsa - ile w tamtych czasach - w roku 91 - było we Francji spraw związanych z pedofilią i jak były rozwiązywane. Zwykłe statystyki by wystarczyły. Być może to rzuciłoby światło, dlaczego rodzice nie poszli na policję. Dziś łatwo powiedzieć: Kościół nie reagował, biskupi nie reagowali. Przecież nie wiedzą, bo niby skąd, co dzieje się w sypialni jakiegoś księdza, prawda? Wiedzą tyle ile im się powie.
Nie bardzo brałbym tez za dobrą monetę tłumaczenia pedofila, że "gdyby Kościół odsunął mnie wcześniej, szybciej przestałbym to robić". Czyli co: on też jest ofiarą bezdusznych biskupów, którzy mu nie przeszkadzali, bo na niego nie donieśli? Sam nie mógł się zgłosić? Sam nie mógł choćby zrezygnować z kapłaństwa? Naprawdę dziwne to tłumaczenie. Tak jakby złodziej w sądzie tłumaczył się, że ilości jego przestępstw winna policja, bo wcześniej go nie złapała.
Dziwny jest ten świat. Naprawdę...