Usługiwały ze swego "i"mienia...
dodane 2016-09-16 15:09
Dziś Ewangelia jest naprawdę krótka dlatego pozwolę sobie ją w całości przytoczyć: "Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia".
Czyżby Ewangelista Łukasz chciał powiedzieć przez ten fragment, że kobiety to służące, które jedyne co mogły robić, to służyć swoim mieniem, majętnościami, dobrem? Swoim mieniem służyły, ale... dlaczego nie zobaczyć w tym czegoś "więcej"?
My też tak mamy: denerwujemy się, gdy nie możemy zrobić więcej ponad to, co dla nas możliwe. Dobre jest to, że jest w nas pragnienie czegoś więcej, jednakże trzeba zdawać sobie sprawę ze swoich możliwości. Może zamiast martwić się, denerwować, a może nawet obrażać (na Boga, ludzi) na/za to, że nie mogę tak/tyle jak/ile bym chciał, potrzeba docenić i zobaczyć wartość tego, co rzeczywiście jest w moim zasięgu, co mogę...
Kobiety z dzisiejszej Ewangelii znały swoją wartość: Maria (znaczy "piękna", "wspaniała"), Joanna (od Jana: "Jahwe dał łaskę"), Zuzanna ("lilia" - czystość). Każda wiedziała też, czego w życiu doświadczyła, jak choćby Maria Magdalena, która umęczona była przez siedem złych duchów (jak wielkie musiało być jej wewnętrzne zniszczenie). Każda została uzdrowiona, uwolniona przez Jezusa. To spotkanie je odmieniło i właściwie określiło. By rzeczywiście służyć innym, trzeba znać wartość siebie. Wtedy nie będzie miejsca na to, że za mało. Nie będzie miejsca na nerwy, bo nie mogę tego czy tamtego. Wtedy daje mi radość to, co mogę; co jest w moim zasięgu.
Imię w Biblii określało tożsamość człowieka; to kim był, jest czy też miał się stać. Te kobiety naprawdę służyły ze swego mienia... ale nie sposób zobaczyć w nich tego, że służyły przede wszystkim ze swego imienia. Służyły dobrem, tym wszystkim co było ich pięknem, darem (tak jak znaczą imiona). To piękny dar dla wspólnoty: dać innym to, co jest największym Twoim pięknem, dać siebie drugiemu... a wydawałoby się, że to przecież za mało...
I jeszcze jedno... jak poznać wartość siebie? Nie powiem Ci: zrób to, czyń tamto, idź tam. Nie powiem Ci: to działa tak. Nie ma na to jednoznacznej recepty. Każda z kobiet zrozumiała i doświadczyła tego osobiście. Jedyne co mogę Ci powiedzieć to, że z Jezusem to odkryjesz...