Proza poetycka
Pokolorowany świat
dodane 2007-05-09 02:24
Autor: Artur Tojza
Pokolorowany Świat
Kiedyś poprosiłaś, aby pokolorować ci świat. Świat szary, deszczowy, pełen smutku i goryczy. Świat, w którym człowiek nie chce zauważyć człowieka, gdzie każdy każdemu z gardła słowa wydziera. Zadanie trudne mi dałaś, bo jak można sprawić, aby słońce mgłę nieufności przebiło, kwiat zakwitł w dżungli z betonu, ptak zaśpiewał w gwarze maszyn. Lecz trudne nie oznacza niewykonalne.
Poszedłem do mej skarbnicy, wyjąłem z niej świece, nie zwykłe, lecz magiczne. Takie, jakich nikt na świecie nie ma. Mające dary dane im przez marzenia, przez wspomnienia. Ludzkie sny i pragnienia. Każda inny blask wokół siebie roztacza, inną moc posiada, inny sekret skrywa. Ale każda istnieć bez innych nie może, wszystkie jeden krąg łączy, wszystkie wiele światów tworzą, choć tylko do jednego należą. Do świata magii ludzkich snów, gdzie czas nie ma znaczenia, gdzie złość i nienawiść umarły, gdzie władzę ma miłość a nie pieniądz.
Położyłem świece przed tobą. Dziesięć ich było, lśniących potęgą i siłą. Wziąłem pierwszą, zapaliłem. Zielonym zabłysła płomieniem. Zapach wiosny rozkwitł wokoło niej, rozlewając świeżość traw po szarych łąkach. Drzewa zabarwiła zielenią, dając schronienie ptakom. Lasom dodała siły, wznieciła na nowo ich płomień życia, stając się domem wszelkiego stworzenia. Nadzieję ludziom dała, otuchę wznieciła wypędzając lęk z ich serc.
Oczy twe radością zapłonęły, więc drugą świecę zapaliłem. Błękitem świat oświetliła, niebo zalewając swą siłą. Zbudowała świat wolności, pełen dróg prowadzących do nikąd, ciągnących się daleko poza horyzont. Obudziła wiatr w chmurach ukryty i pozwoliła mu, aby niepewność wywiał z serca człowieka. Poczucie wolności obudziła w tobie, niezależności od tego, co otacza cię, na co dzień. Widząc to kolejną świecę zapaliłem.
Ta żółty płomień posiada, iskrzący się najjaśniej ze wszystkich. Jego blask splata się w złote nici, co ku błękicie nieba się pną. Pełne majestatu i siły, iskrę życia budząc w tych, których dotkną. Smutek wypędzając, z mrokiem ludzkiego strachu walcząc zawsze wygrywają. Spoglądasz w niebo, obserwując jak złote wstęgi w jedno się łączą, w gwiazdę życia, co słońcem jest zwana. A kiedy już jej majestat w pełni świat oplata swymi promieniami, strach przed mrokiem rozwiewając, ludziom nadzieję dając, czuję jak ciepło gości w twoim sercu.
Czwartą świecę zapaliłem. Niebieski ogień posiada, silny i porywczy niczym woda. Ożywiła strumienie oraz potoki w górach, dając im życie oraz dusze. Pozwoliła, aby biegły własną drogą, omijając przeszkody, zwalczając przeciwności losu. Zmyła ludzki brud, niegodziwość i oszustwo, jakie napotkała na swej drodze, nie pozostawiając po nich śladu. Oczyściła umysły, pozwalając im dostrzec to, czego dotąd nie dostrzegały. Otwierając im oczy na inny świat. Świat pełen spokoju i radości. Ciebie też to uspokoiło, oczom dając wytchnienie.
Kolejną, więc świecę wziąłem, postawiłem koło pozostałych, zapalając ją powoli. Ta zaś delikatnym różowym światłem zalśniła, zalewając świat słodką wonią kwiatów. Zasypała łąki falą barw wszelkich i zapachów ze wszystkich stron świata, wzniecając radość w oczach ludzi. Przepędziła zazdrość, nienawiść, które ludźmi targają w szarości życia, dając im w zamian radość dawania innym siebie. Usiadłaś na ukwieconej, barwnej łące, wdychając jej słodki zapach, a ja w tym czasie zapaliłem szóstą świecę.
Pomarańczowy ogień strzelił z niej, mknąc szybko ku górze. Zahaczył o wodę bystrą, łąki zielone, słońce złote i chmury białe, aż w końcu rozlał się łukiem po niebie, w tęczę zamieniając. Jeden z jej końców w rwącym potoku przemierzającym las zielony spoczął, drugi przy tobie się zatrzymał, skarbem cię dla świata czyniąc. Skarbem cenniejszym niż jakikolwiek pieniądz, gdyż klejnotem snów się stałaś. Ich gwiazdą oraz pięknem nieprzeniknionym. Rumieniec zapłonął na twych policzkach, gdy tęczy dotknęłaś, a ja zapaliłem następną świecę.
Brązowy ona płomień posiadała, pełen barwnego dźwięku, wydobywającego się z ptasich gardeł. Radosna muzyka popłynęła po niebie, wnikając w duszę wszystkiego, co żyje, co czuje. Barwne tony obwieszczały ludziom błogość i spokój, radość oraz zabawę, napawały światłem ich serca, oczyszczając je z ponurej ciszy. Ciebie również ten śpiew, jakby boski, radością napełnił, lekkość i zwinność ci nadał, jakiej nikt nie posiadł. Śpiew uniósł twą duszę w przestworza i pozwolił jej płynąć tam gdzie nikt nigdy nie dotarł.
Ósmą, więc świecę zapaliłem, co fioletowym ogniem świeci. Nadała ona niebu kolor granatu, zmierzch obwieszczając, świat do snu utulając. Spokój i ciszę przyniosła, pozwalając światu zapomnieć o trudach za dnia doznanych. Położyłaś się na ukwieconej łące, czując sen nadchodzący, widząc jak noc swym płaszczem świat otula, a ja następnej świecy światło ożywiam.
Białe ona światło niosła, co podzieliło się na miliardy iskier i wzniosło ku nocnemu niebu. Tam każda z iskier własną jasnością rozbłysła, srebrząc się i oświetlając drogę nocnym podróżnikom, którzy snu nie zaznali tej nocy. Kierowały ich bezpiecznie po ciemnych drogach, prowadząc ku domowi, ku rodzinom, w miejsca gdzie swe życie spędzili. Ty jednak nie chciałaś spać. Patrzyłaś w lśniące gwiazdy, wspominając kolorowy świat. Świat utkany z ogni ludzkich snów, z marzeń, co się w naszych duszach kłębią i wolności pragną. Szukałaś wspomnień tego, co przypominało ci wieczne miejsca twej radości, twego spokoju. Szukałaś i szukając ich, zasnęłaś. A ja zapaliłem ostatnią, dziesiątą świecę.
Świecę najdroższą ze wszystkich. Tę, która jest początkiem i końcem. Tę, z której rodzą się sny i marzenia. Świecę, o której każdy śni po nocach, o której teraz ty śniłaś. Świecę mającą czerwony płomień, płomień silny, stały i niegasnący. Płomień mogący pokonać każdą przeciwność losu, dający siłę oraz sens życia. Płomień miłości.
I tak śniąc o niej, o ogniu, który raz prawdziwie zapalony nigdy nie gaśnie, pokolorowałem twój świat. Świat, w którym nadzieja gości w sercu człowieka, a władzę ma miłość, co na każdego czeka.