Proza poetycka

Motyl

dodane 02:23

Autor: Artur Tojza

Motyl

Tęcza barw mignęła mi przed oczyma. Noc w poranek zamieniła, kiedy krople rosy z mych rzęs na ziemię zrzuciła. Fala barw rozlała się przede mną, umysł rozjaśniając i duszę, wypełniając. Smutek szarych dni odgoniła, spychając na dno pamięci mej. Mrok rozwiała, czarne jego pióra, pawimi zastąpiwszy. Fala barw, z falą życia się miesza, radość budząc w ludziach i nadzieją karmiąc.

Spoglądam na ten wodospad tęczy, oczy swe jego blaskiem napawając, łaknąc zachłannie ciepła które roztacza. Widzę jak barwy uderzając o taflę srebra, rozpryskują się z wdziękiem. Każda własną drogę obiera, każda innego przeznaczenia linią, każda cel ma odmienny. Najpierw za granatowym strumieniem podążam, płynącym silnie po prostej drodze. Zanurzam w nim dłoń czując jego siłę, pewność, bystrość nurtu. Mimo iż w kolorze zimny, napełnia mnie ciepłem, wytrwałością w postanowieniach mych.

Zaraz obok błękitny potoczek płynie. Wątły lecz rwący, cichy ale gwałtowny, delikatny jednak taki silny. Niemal niedostrzegalny w rzekach barw, które świat otaczają. Spoglądam w jego toń i widzę bijące z niego życie. Początki życia, które oferuje ludziom.

Idę dalej zieloną rzekę napotykając. Płynie dostojnie niczym szlachetna Pani, odziana w zieloną suknię. Blask spokoju i nadziei budzi u stroskanych istot, drogę zabłąkanym wskazuje, a smutnych pociesza. Delikatna niczym puch rajskiego ptaka, zapach młodych liści i polnych kwiatów z sobą niesie. Wchłaniam go, rozkoszując się jego wonią oraz mocą, spokój w duszy odczuwając, gwałtowne myśli burząc.

Wtem żółty strumień dostrzegam, pełen złotego blasku słońca. Ciepło i radość z niego bije, mrok oraz nienawiść rozpraszając u innych. Jasność jego niemal mnie oślepia, kiedy tak zanurzam się powoli w jego nurcie. Czuję jak przepływa przez me serce szczęścia ogrom nieopisany, iskrę nadziei w duszy wzniecając. Oczy otwieram i widzę, jak czerwoną rzeka się staje, nieomal ogniem wartko płynącym. Brzegi płoną żywym ogniem, ale wiem że to żar najwyższych uczuć ludzkich tak goreje, paląc grzechy przeszłości. Pozwalam aby ten ogień pochłonął mnie całego, oddaje mu się bez reszty. Oczy zamykam w błogim spokoju, kiedy czuję jak ogniki wypalają czerń z mego serca.

Tęcza barw mignęła mi przed oczami. Wybudzam się z mgły mych myśli, spoglądając na obraz życia. Na małego motyla o skrzydłach koloru tęczy, o pawich oczach otoczonych rzekami barw. Wyciągam ku niemu mą dłoń splugawioną krwią i brudem, a on się nie wzdryga. Siada na niej nie okazując strachu, napawając mnie wiarą i patrzy mi w oczy. Oczy bólem grzechu przepełnione, bólem który ukojenia znaleźć nie może.

Wznoszę powoli rękę ku nocnemu niebu, a on wzbija się w górę pełen majestatu. Wznieca wiatr skrzydłami, wiatr utkany z barw życia, co strach i ból odganiają. Pełen nadziei spoglądam za nim jak podąża ku gwiazdom, które go zrodziły. Ku domowi gdzie mieszka najwyższe z ludzkich uczuć, nadające sens wszelkiemu życiu. Patrzę na posłańca życia o skrzydłach utkanych z blasków tęczy.

Motyla co znak miłości światu obwieszcza.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane