radosci i troski jednego strusia
Wierszem gadam...
dodane 2009-05-31 08:45
Z dniem dzisiejszym nie mam już nic, czym mogłabym się tlumaczyć, ze nie mam czasu na pisanie bloga – studia skończyłam miesiąc temu (chociaż ciągle jeszcze dochodzę do siebie po tym maratonie naukowym ostatniego roku), dziś było zakończenie roku szkolnego w polskiej szkole (ostatnie dni były kolejnym maratonem, choc innego kalibru – egzaminy, wystawianie ocen, sprawozdanie do kuratorium, rozliczenie z podrecznikow, itd), no ale teraz można powiedzieć, że mam wreszcie wakacje. Zanim jednak cokolwiek zaczęłam pisać, doszłam do wniosku, że coś chyba ze mną nie tak, bo zaczynam wierszem gadać, a po glowie caly czas chodzi mi przyspiewka Skierki: “Matko, w lesie sa maliny, niechaj ida w las dziewczyny, ktora wiecej malin zbierze, te za zone pan wybierze.”
Od kilku tygodni siedziałam nad Balladyną, tzn. nad scenariuszem do naszej szkolnej inscenizacji na zakończenie roku szkolnego. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mimo gotowego scenariusza juz w marcu, nie mielismy czasu na proby. Trzeba bylo gonic z materialem, zrobic powtorzenie do egzaminu, takze na scenę weszliśmy raptem dwa razy i szybko po jednorazowym przeczytaniu tekstu musieliśmy ją opuscić ze względu na harcerzy, którzy w tym właśnie czasie wynajmują w tej samej szkole salę gimnastyczną (tak to jest jak się nie ma wlasnej szkoly i jest się intruzem w cudzej). Martwiłam się trochę tym, że przez ten ciągły brak czasu, aktorzy nie zdołają nauczyć się tekstu na pamięć. Ale nauczyli się i wyszło im całkiem nieźle. Skromna dekoracja z pozyczonych z mojej parafii choinek i sztucznego bluszczu miala swoj urok i nawet nie klocila sie z malowidlem sciennym na scenie. Miniatura strzechy slomianej, ktora wczoraj kleilam przez szesc godzin wygladala tez calkiem fajnie.
Musze przyznac, ze biorac pod uwage warunki, w jakich tam pracujemy i fakt, ze polski dla tych dzieciakow jest drugim jezykiem, to wystawienie poltora aktu Balladyny bylo dla nas wyczynem nie lada. Skierka, ktory na co dzien ma trudnosci w mowieniu po polsku, byl niesamowity – wczul sie w role i dzieki temu mowil czysto i wyraznie, a Goplana okazala sie urodzona aktorka, dlatego tym bardziej sie ciesze, ze czas i wysilek, ktory wlozylam w moja prace nie tylko w przygotowanie inscenizacji, ale w ogole w nauczanie, nie zostaly zmarnowane.
Zdjecia nie sa najlepszej jakosci, ale to tak jest jak nie mozna ich robic samemu. No i ten plakat nad scena przygotowany przez dzieci z podstawowki bardzo nam tam nie pasowal, ale coz mielismy robic. I tak bylo fajnie.