radosci i troski jednego strusia

Zima, uszka i szydlo z worka...

dodane 08:44

Od kilkunastu godzin jestem w Calgary u moich dzieci, ale coz to byla za podroz.  W tym roku zima w Kanadzie rozszalala sie bardzo wczesnie, od tygodnia co drugi dzien burze sniezne daja sie niezle we znaki, nic wiec dziwnego, ze czesc lotow w ogole zostalo odwolanych.  Ja naleze do tych szczesliwcow, ktorzy mogli zrealizowac swoje plany podrozy, chociaz z malym poslizgiem.  Pierwotne opoznienie samolotu z trzech godzin zwiekszylo sie do pieciu i pol godziny.  Tak wiec noc wigilijna spedzilam czesciowo na lotnisku w Toronto, (mimo opoznienia kazali byc czas, bo a nuz ktos zdecyduje sie podstawic samolot zastepczy, jednak nic takiego sie nie zdarzylo), a czesciowo w zimnym samolocie, w ktorym nie wiadomo dlaczego, nawet kawy na rozgrzewke nie serwowano.  Na miejsce przylecialam zziebnieta jak sopel.  Bigos, barszczyk i inne smakolyki domowej produkcji rowniez dolecialy ze mna w calosci, ale uszka, na ktore Marek tak czekal, jak sie okazalo przy rozpakowywaniu torby, zostaly w zamrazalce w Toronto :D.  Nie bede jednak bawic sie znowu klejeniem uszek, zjemy je z tygodniowym opoznieniem, bo Marta przywiezie je w Nowy Rok.  

Mowiac o klejeniu, to i tak czeka  mnie niezla zaprawa - chlopaki kupili 2o kg ziemniakow na pierogi.  No i wyszlo szydlo z worka, po co oni mnie tak naprawde zaprosili :D:D:D:D:D:D:D:D:D

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane