radosci i troski jednego strusia

Nie mam chęci niczego nadrabiać...

dodane 04:47

Pojutrze już czwarta niedziela adwentu, a ja czuję się, jakbym go wcale nie rozpoczęła.  Jak na ironię, nawet codzienna Eucharystia przestała być codzienną, a moje plany pozostały w sferze planów... niezrealizowanych.  A wszystko dlatego, że dobrała się do mnie jakaś wstrętna grypa.  Dopóki trwała sesja, a do tego a to RCIA, a to polska szkoła, szpital, no i oczywiście własny dom i zobowiązania w parafii, sadziłam, że moje złe samopoczucie było wynikiem przemęczenia, niedosypiania, stresu, ale jakoś siłą woli trzymałam się  do ub. soboty.   Jeszcze w niedzielę rano zwlokłam się do kościoła i na tym skończyło się moje wojowanie, temperatura 38 – 39 stopni non-stop.  Najgorsze jest to, że nic mi nie przechodzi, a w środę lecę do Calgary.

Tyle miałam planów na adwent, na grudzień, a zwłaszcza na ten mijający, wolny od zajęć na uczelni, wolny od pisania prac i od egzaminów tydzień i nic z tego nie wyszło.  Może to i jakaś lekcja dla mnie, bo kiedy tylko pomyślę o tym, czego to miałam dokonać, niemalże góry przenosić i o tym, że już nawet byłam z siebie dumna w momencie planowania, od razu przed oczami zjawia mi się moja Mama.  Na ile sięgam pamięcią, to cokolwiek planując, Mama zawsze zaczynała od słów: Jeśli Pan Bóg mi pozwoli, jeśli doczekam, jeśli dożyję, itp...

Zupełnie nowe jest dla mnie to, że wcale nie mam chęci niczego nadrabiać :(

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane