radosci i troski jednego strusia
Smutne to...
dodane 2008-11-19 19:24
Martwię się o Elżbietę. Została okradziona w swoim własnym mieszkaniu, a na dodatek sama wpuściła złodzieja do środka.
Do drzwi zapukał jakiś człowiek i powiedział, że został przysłany do obejrzenia ścian, które wymagają naprawy. Obchodził mieszkanie kilka razy i wyszedł mówiąc coś, czego Elżbieta oczywiście nie zrozumiała. Jakiś czas po jego wyjściu Elżbieta chciała skończyć sprawdzanie swojego budżetu, ile pieniędzy zostało jej do końca miesiąca po uregulowaniu należności za telefon i dokonaniu drobnych zakupów. Okazało się, że portfel zniknął. Nie miała tego wiele, ale to było wszystko, co miała w domu nie licząc 10 dolarów na koncie.
Sprawdziłam w administracji i okazało się, że nikogo nie przysyłali. Ich nie obchodzi malowanie mieszkań, jeśli tam już ktoś mieszka. Wniosek jest jeden - ktoś z zewnątrz dostał się do budynku i żeruje na starych, schorowanych i bezbronnych ludziach, bo jest to budynek dla seniorów z rządowymi dotacjami. Nie wiem, czy jeszcze ktoś ucierpiał, ale obawiam się, że jeśli złodziejowi udało się z Elżbietą, będzie próbował również z innymi ludźmi.
Dzwoniłam dziś na policję po poradę. Trzeba zgłosić, ale córka Elżbiety nie chce, uważa, że nie ma sensu, bo kiedy okradziono jej garaż, policja nic nie zrobiła. Ona nie rozumie, że włamanie do garażu a wtargnięcie do mieszkania człowieka bezbronnego, słabego, chorego, na dodatek żyjącego na skraju nędzy nie jest tym samym. Że w tym przypadku chodzi o coś więcej niż narzędzia. Ech :(
A ja nie mogę uszczęśliwiać nikogo na siłę.