bez tytulu

Na Twoje słowo...

dodane 18:13

 Za chwilę wychodzę na spotkanie z pracownikiem socjalnym i kierownikiem duchowym oddzialu paliatywnego w Toronto Grace Hospital.   Ostatni instruktarz przed wejściem na oddział.  Czekam na nie z pewną niecierpliwościa, ale i niepokojem już od połowy maja.  Z niecierpliwością, bo to chyba normalne, że chce się zacząć jak najszybciej robić to, do czego, tak mi się wydaje, On mnie powołuje.  Z niepokojem, bo zadanie ani łatwe, ani radosne -  towarzyszenie ludziom, którzy przychodzą na oddział, by umrzeć.  Przecież pamiętam, jak to było, gdy ktoś bliski mi umierał.  I chociaż słyszę ciągle, że tam będzie inaczej, bo nie chodzi o kogoś mi najbliższego, to przecież jest to stawanie wobec TAJEMNICY ŻYCIA I ŚMIERCI, wobec tajemnicy bólu, cierpienia w postawie wiary, nadziei i miłości.  Od wczoraj ten niepokój (jeśli nawet nie strach) bardziej daje znać o sobie, a pytania same cisną się do głowy: 

 - Czy wiesz na pewno, że tego chcesz? ...

- Czy podołasz? ...

- Czy zamiast dać wsparcie tym, którzy w tym momencie będą od ciebie tego oczekiwali, nie będziesz przyczyną większego cierpienia, strachu, poczucia osamotnienia, bezsilności i bezsensu? ...

- Czy kochasz wystarczająco mocno, czy masz na tyle silną wiarę i ufną nadzieję, by z nich czerpać, by obdarowywać nimi drugiego człowieka, który za chwilę ma stanąć twarzą w twarz przed Bogiem?

- Czy potrafisz tak, jak jest to przyjęte, z uśmiechem na twarzy zapytać umierającego człowieka „How are you?”, wiedząc, że on umiera (czas pobytu osoby na oddziale zamyka się w granicach od 3 do - 10 dni), że kiedy przyjdziesz następnym razem, już go może tu nie być?

- Czy jesteś na tyle silna, przecież już się boisz? 

- Czy potrafisz obronić swoją rodzinę przed skutkami tej służby? 

I mogłabym do wieczora wymieniać pytania, które dosłownie kłębią sie w mojej głowie.  Nie znam odpowiedzi na te pytania, bo nie znam samej siebie tak do końca, ale od wczoraj (silniej niż dotychczas), kiedy przygotowywałam się do dzisiejszej Mszy, pomiędzy pytaniami pojawia się Jego wezwanie, zaproszenie, zachęta: 

„Wypłyń na głębię ...”  

„Nie bój się...”

Boję się, boję się bardzo, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że staję przed sprawdzianem z wiary, sprawdzianem z ufności, z miłości.  Boję się, bo kilkakrotnie mój kierownik duchowy, który ma takie doświadczenie za sobą, powtarzał: "Za każdym razem to będzie twój czas sam na sam z Bogiem i z samą sobą," ale mimo strachu chcę powtarzać i powtarzam za Piotrem: 

"Mistrzu, (... ) na Twoje słowo..."

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 15.05.2024

Ostatnio dodane