radosci i troski jednego strusia
Tak sobie stoi i patrzy, i patrzy, i patrzy...
dodane 2008-07-24 17:17
Dziś mija dziewięć lat od śmierci Tatusia. Tym razem udało się, że i Marta, i Marek mogli ze mną pójść na Mszę św. w jego intencji. Dla Marka to wyczyn nielada wstać w tych wakacyjnych miesiącach o 7 rano. A Marta zwykle w czwartki pędzi raniutko na posiedzenie całego laboratorium z profesorem, ale w tym tygodniu "meeting" został odwołany. Tak więc całą trójką uczestniczyliśmy we Mszy św.
Nie mogę pójść na cmentarz, żeby zapalić mu znicz, ale czy to w końcu takie ważne. Jest w moim sercu. A na dodatek od kilku dni żywo w pamięci stoi mi obrazek z mojej pierwszej wizyty w Polsce od czasu wyjazdu do Kanady.
Któregoś ranka zaraz po przyjeździe do Rodziców obudziłam się i zobaczyłam Tatusia stojącego nad moim łóżkiem. W oczach miał łzy. Otwrzyłam szeroko oczy i zapytałam: "Chcesz czegoś, Tatusiu?" A on na to: "Nie, nie, nic nie chciałam, śpij dalej. Tak tylko sobie stoję i patrzę na was (byłam z Markiem, wtedy trzy i pół letnim), patrzę i patrzę..."
Poderwałam się z łóżka, uściskałam go mocno i z powrotem schowałam się pod kołdrę, by ukryć swoje łzy.
Teraz też mam łzy w oczach i też czuję, jak on nadal na mnie patrzy i patrzy.