bez tytulu

Jedna z twarzy

dodane 20:58

 Dzięki Jednemu z wielu AS, który ostatnio dołączył do naszej blogowej społeczności, jakoś intensywniej uświadamiam sobie obecność mojego AS przy mnie.  Bo zwykle to jest tak, że jak w opałach, to wszczynam alarm, a jak już jest wszystko dobrze, to nawet nie pamiętam, żeby mu podziękować za opiekę.  A on dzisiaj znów pokazał mi swoją twarz, tzn. myślę, jedną z wielu twarzy.  No bo tak, raz to jest twarz Jurka, innym razem któregoś z dzieci, to znowu Emmy, Briana, Fr. John’a, Fr. Janusza, którego raczej unikam jak ognia :D czy jeszcze kogoś innego i to niekoniecznie znajomego.  Tak więc wiem już na pewno, że mój anioł stróż ma wiele twarzy, jak szymon z wiersza, który wykorzystałam w swoim wielkopostnym rozważaniu „I ja w dłoni miałem młot...”

Obecna twarz mojego anioła stróża to twarz Cecylii.  Cecylia jest Koreanką.  Poznałam ją niecałe dwa lata temu.   Mieszka niedaleko ode mnie, w rządowym bloku dla seniorów i niepełnosprawnych.  Problemy z kręgosłupem przykuły ją na pewien czas do łóżka, więc przez te kilka tygodni chodziłam do niej codziennie z Panem Jezusem.  Wprawdzie jej bardzo ograniczona znajomość języka angielskiego utrudniała nam nasze rozmowy, ale nie przeszkodziła, byśmy się ze sobą zaprzyjaźniły i to w bardzo krótkim czasie. 

Niedawno Cecylia poddała się operacji kręgosłupa u siebie w Korei.  Kiedy już stanęła na nogi i wróciła do Kanady, znów codziennie spotykałyśmy się na Mszy.  Kilkanaście dni temu Cecylia nie pokazała się w kościele.  Jak się później okazało, usiłując nałożyć buty przed wyjściem do kościoła (co w obecnym jej stanie nie jest wcale takie proste) upadła i przez kilka godzin nie była w stanie ruszyć się z podłogi, no i przez dwa tygodnie znów była uwięziona w domu.  Tak więc znowu chodziłam do niej z Panem Jezusem, bo dla niej choćby jeden dzień bez Komunii św. to bardzo smutny dzień. Na szczęście, jest już lepiej i od ub. środy Cecylia znów uczestniczy w Eucharystii.  Codziennie razem przemierzamy kawałek drogi do domu.  Czasem razem idziemy na małe zakupy, a odkąd znów jest w stanie chodzić, to ona mną się opiekuje, a nie ja nią.  No tak, ona, tak mało sprawna teraz, pomaga mi, jak tylko potrafi, bo dokładnie tydzień temu, szykując się do kościoła, złamałam sobie małego paluszka u nogi i z takim paluszkiem pokuśtykałam do niej z komunią św.   To ona pierwsza zajęła się moim paluszkiem i opatrzyła go.  Jej troska o mnie sprawiła, że poczuła się lepiej i następnego dnia odważyła się na pokonanie drogi do kościoła.

Wczoraj opowiedziałam jej o Marku, który z powodu swojego głupiego wieku doprowadza mnie nieraz do szewskiej pasji, a najbardziej tym, że ostatnio w ogóle nie jest zainteresowany chodzeniem do szkół po nauki i wymyśla najróżniejsze powody, byle się tylko wymigać od tego przykrego obowiązku.

Dziś Cecylia, jak zwykle z wielką troską zapytała o mojego paluszka, a później powiedziała, jak to codziennie modli się za mnie:

"O, God, please, help Lidia, help Lidia, please, no pain for Lidia"

Tak potrafiła mi streścić po angielsku swoją modlitwę za mnie.  A wczoraj i dziś w czasie Mszy modliła się za Marka:

"O, God, please, Mark has to study, God, please, God, please."

I cóż z tego, że mój anioł stróż ledwie mówi po angielsku, ale jaki kochany jest, a jaki skuteczny :D

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane