radosci i troski jednego strusia
Marynarskiego kołnierzyka cd...
dodane 2008-03-29 06:44
Mija już prawie trzy tygodnie od naszego niepokalańskiego zjazdu, ale chciałabym jeszcze do niego powrócić. Kiedy ja pisałam wspomnienie na blogu, Basia w tym czasie pisała do nas o swoich odczuciach. Mając jej zezwolenie umieszczam je poniżej:
Whitby 11 marca, 2008
Moje Najdroższe Dziewczyny!!!!!
Sama nie wiem, od czego zacząć, brakuje mi słów, aby wytłumaczyć, to co od Was
otrzymałam. Nawet się nie domyślacie, że jest to coś tak głębokiego, wprost nie do ujęcia słowami. Dałyście mi poczucie nierozerwalnej więzi,bliskości, akceptacji i bezwarunkowej miłości. Stałyście się moją RODZINĄ, której nigdy nie miałam, a potem sama nie umiałam zbudować. Może to, co piszę, brzmi dla Was trochę banalnie, albo myślicie, że wpadłam w
egzaltację - nic bardziej mylnego. Wiem w końcu, że nie jestem sama, stale czuję Waszą obecność w domu, słyszę Wasze słowa i czuję, że jesteście przy mnie. To jest najwspanialsze uczucie i dar jaki mogłyście mi dać. Oprócz moich dzieci nie mam nikogo bliższego i kochanego bardziej niż Wy. Dziekuję Wam z całego serca za wszystko, co wniosłyście do mojego życia, do mojej wiary w siebie, nadziei i siły na przetrwanie.
Kocham Was wszystkie i dziekuję Bogu, że znowu...tyle lat po maturze... stanęłyście na mojej drodze. Jesteście bez wyjatku wspaniałymi kobietami, głęboko myślącymi, budującymi, dającymi z siebie tak wiele bez oczekiwania na coś w zamian. Uzdrowiłyście mnie, oczyściłyście mnie i pokazałyście światełko przyszłości. Mam nadzieję, że czujecie podobnie jak ja czuję. Obiecajcie, że nigdy nie stracimy kontaktu i spotykać będziemy się najczęściej jak tylko nasze życie i praca pozwolą. Każda z Was ma u mnie swój pokoik i zawsze, nawet bez zapowiedzi, możecie zapukać do moich drzwi. Ściskam Was wszystkie i mocno całuję ,
Baśka
Myślę, że każda z nas doznała takiego uzdrowienia i oczyszczenia. Patrząc na nasze życie z perspektywy lat, w wielu momentach byłyśmy w stanie dostrzec działanie łaski nawet w tych najtrudniejszych chwilach, z której wtedy z różnych powodów nie zdawałyśmy sobie sprawy. Uświadomiłyśmy sobie, jak bardzo Bóg jest obecny w naszym życiu, w prowadzeniu każdej z nas każdego dnia ku sobie, jak bardzo obecny jest w naszym zmaganiu się z problemami i troskami dnia codziennego, w uzdrawianiu naszych zranień. Uświadomiłyśmy sobie, że nieustannie winnyśmy Mu dziękować za Jego Miłość, za dar Sióstr i absolutnie każdego dnia naszego życia.
Po przeczytaniu mojego wspomnienia na blogu dziewczyny stwierdziły, że o naszym zjeździe powinno stać się głośno. I chociaż Siostry z naszą wychowawczynią, Siostrą Zitą na czele, już wiedzą o nim, wiedzą również pozostałe dziewczyny z klasy, ale wygląda na to, że to za mało. Tak więc Lodzia wymyśliła, że do szkoły powinna trafić dokumentacja zjazdu: wstęp o nas samych (dla tych, którzy żadną miarą nie mogą nas znać) autorstwa Basi, mój wpis z bloga, no i oczywiście zdjęcia:
W sobotę rano, w czasie wielkiej, śnieżnej burzy, Ewa i Lodzia postanowiły ulepić bałwana. Co postanowiły to zrobiły.
Po około dwóch godzinach stanął okazały bałwan, na którego szyi powiesiły napis: „Witamy Niepokalanki”. (Mamy jeszcze jedno zdjęcie bałwanka w kołnierzyku marynarskim, ale jest tak duży, że rozbija mi całą stronę, a ja oczywiście nie umiem rozwiązać tego problemu :D).
Powitaniom nie było końca.
Pomimo wrodzonego igłowstrętu uszyłam sama i to ręcznie kołnierzyki marynarskie, takie, jak przy naszych mundurkach.
Błogosławieństwo specjalnie dla nas