Wielki Post
Bóg na kolanach...
dodane 2008-03-21 07:01
Właśnie wróciłam z kościoła po zakończonej Liturgii Wielkiego Czwartku. W mojej parafii jest to czas, który niemal fizycznie pozwala przenieść sie do "sali na górze." Jak każdego roku, tak i tym razem tuż po homilii nastąpił obrzęd wzajemnego umwania sobie nóg. Do uczestnictwa w obrzędzie zaproszoni są wszyscy, którzy zgromadzili się tego wieczoru wokół ołtarza, a więc kapłani, służba liturgiczna ołtarza i wierni. Służba drugiemu - to przecież jest nieodzowne w Eucharystii. By nie przedłużać obrzędu w nieskończoność, ustawione zostaja cztery stanowiska, do których podchodzi się w procesji.
Przez pierwsze dwa, trzy lata po dołaczeniu do parafii byłam tylko widzem w kościele. Nie miałam odwagi podejść do drugiego człowieka, by pozwolić mu obmyć moje nogi. Patrzyłam na to, co się działo z mieszanymi uczuciami, a nawet nieco zgorszona taką masówką. Od trzech jednak lat również uczestniczę w tym obrzędzie i za każdym razem to moje uczestnictwo mocno mną potrząsa. I nawet nie mam już oporów natury higienicznej w moim przyklęknięciu przed drugim człowiekiem i dotknięciu jego stóp. Za to bardzo dobrze rozumiem opór Piotra: Nie! Nigdy mi nie będziesz nóg umywał.
Pozwolenie na umycie drugiemu swoich nóg jest strasznie krępujące. Za każdym jednak razem jestem zdruzgotana pokorą Boga, który na kolanach prosi człowieka, prosi mnie, bym zaakceptowała Jego miłość.