radosci i troski jednego strusia
Brak tytułu (2008-02-06)
dodane 2008-02-06 22:20
Jutro wyjeżdżam na tydzień wakacji. Wakacji jako takich nie ma. Reading week czyli dla wielu czas ferii (dla mnie jest to zwykle okres nadrabiania zaległości w czytaniu lekturek)zaczyna się dopiero za dwa tygodnie, a na dodatek, kiedy ja się będę relaksować, moi na roku będą pisać egzaminy połówkowe. Ja będę zdawać ustne po powrocie. Już teraz cieszę się tym wyjazdem, ale tak nie było od początku. A dlaczego? Ano dlatego, że mam inne pojęcie o małżeństwie niż mój syn. No cóż, kiedy dzieci są już dorosłe i od dawna samodzielne, rodzice nie bardzo już mogą nimi kierować. Układają sobie życie po swojemu. Rebeka to wspaniała dziewczyna i wygląda na to, że naprawdę się dobrali wspaniale. Kochają się, niestety do tego wspólnego życia nie zaprosili Chrystusa. Ślub cywilny, ale nie tracę nadziei. Przestałam się w końcu zadręczać, bo jakże inaczej mogłabym im pobłogosławić. Okazało się, że od kiedy zrozumiałam, że nie sprawuję nad wszystkim kontroli i powierzyłam młodych i ich związek Temu, któremu od początku powinnam była to oddać, odzyskałam pokój i pogodziłam się z sobą. Od dziś mamy Wielki Post, a ja jakoś inaczej niż zwykle go zaczynam. Wieczorem pójdę do kościoła, by wsłuchać się w wezwanie: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" i pochylić głowę do posypania popiołem na znak pokuty i woli nawrócenia, a jutro w drogę.