radosci i troski jednego strusia
Gwiazdy filmowej losu ciąg dalszy
dodane 2008-01-07 22:12
Wreszcie dostałam recenzję swojego debiutu gwiazdorskiego :D Nie powiem, jestem nawet zadowolona, heh, nie będę taka wybredna: bardzo zadowolona :D:D. Profesor w mailu napisał:
"Lidia:
I have reviewed your counselling project and have assigned the following grade: 82/100You have good listening skills, although at first you seemed very nervous. Your hands were very stiff. You relaxed more towards the end.
You focused well on "feelings" and followed up on the "conversion" story. I would have hoped you could have gone deeper and asked more.
Good job.Grades for all the assignments and the course grade are online.
peace,Friar Rick."
Mając taką recenzję spodziewałam się dobrej oceny końcowej, tymczasem krew mi w żyłach zmroziło, gdy zajrzałam do wykazu ocen online. Ocena poniżej (-4) wyklucza mnie z dalszych studiów magisterskich. Horror, tyle czasu i pieniędzy wyrzuconych w błoto. No i moja duma też ucierpiała. Ale tak łatwo się nie poddaję. Zaczynam analizować tabelę, zliczać procenty, choć w tym momencie miałam z tym wieeeeelkiiiiiiii problem :D. Po chwili jeszcze raz i jeszcze raz i znalazłam. Ale jeszcze nie byłam pewna. Czy rzeczywiście tak słabo napisałam przedostatnią pracę i dostałam 10 ze 100, co dało mi tak marny wynik końcowy, czy praca powinna być oceniana 10 z 10? No i napisałam do profesora. Uff, to był tylko błąd. I jak się okazało, nie tylko ja pewnie strachu się najadłam, bo wszyscy mieli mocno zaniżoną ocenę. Fr. Rick natychmiast odpisał nie tylko do mnie, ale tego samego maila wysłał do wszystkich:
“Thanks to Lidia who alerted me to the fact that the "observer" grades were marked initially out of 100 when they should have been out of 10. This changes your final grade from what I posted earlier today.
peace,
Friar Rick”
Jasne, że nie oceny są najważniejsze, ale jeśli w grę wchodzi dalsze być albo nie być magistrem teologii po tak wielkim wysiłku, to ja wolę być :D:D