radosci i troski jednego strusia
Już w domu
dodane 2008-01-02 21:46
Jesteśmy już w domu. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć: „nareszcie” z drugiej żal, że tak szybko wszystko się skończyło, zwłaszcza, że dziś są urodziny Przemka. No ale co zrobić? Cieszę się, że mogliśmy spędzić ten czas razem. Dziś tylko współczuję mojemu małżonkowi, który po jednej godzinie snu musiał się zerwać do pracy. I tak nam się udało, że mimo wykorzystanego urlopu wytargował od szefa te trzy dni wolnego między świętami.
Z powodu naszego bardzo późnego przylotu do Calgary w pierwszy dzień świąt musieliśmy jechać aż sześćdzisiąt km do kościoła, w którym jako w jednym z nielicznych w ten świąteczny dzień sprawowana była Msza św. wieczorna i to na dodatek po polsku (http://www.queenpol.org/). W następne dni świąteczne jeździliśmy już do bliżej polożonego kościoła pw. Św. Alberta Wielkiego, chociaż wcale nie tak bliskiego od domu, bo Przemek tuż przed świętami wprowadził się do zupełnie nowej dzielnicy Calgary dopiero co wyrastającej w szczerym polu, a kościół też dopiero w budowie.
W Sylwestra pojechaliśmy w Góry Skaliste. Są tak piękne, że aż dech zapiera. Szkoda tylko, że nie byliśmy przygotowani na taką wyprawę, bo ominęła nas największa atrakcja, to jest sama wspinaczka na jeden z dostępnych teraz szczytów. Trudno się przecież wspinać w płaszczykach podszytych wiatrem i w kozaczakach. Ale nic straconego. Następnym razem przygotuję się lepiej :D
A tak w ogóle, to życzę wszystkich wszelkich łask i obfitego błogosławieństwa w Nowym Roku 2008 :D:D