radosci i troski jednego strusia
Wigilia
dodane 2007-12-24 08:30
Pomódlmy się w tę noc Betlejemską, w Noc Szczęśliwego Rozwiązania, by wszystko się nam rozplątało, węzły, konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy porozkręcały jak supełki, własne ambicje i urazy zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
I oby w nas złośliwe jędze pozamieniały się w owieczki, a w oczach mądre łzy stanęły, jak na choince barwne świeczki.
By anioł podarł każdy dramat aż do rozdziału ostatniego, kładąc na serce pogmatwane, jak na osiołka – kompres śniegu.
Aby się wszystko uprościło – by szpak pstrokaty, zagrypiony fikał koziołki nam na grobie.
Aby wątpiący się rozpłakał na cud czekając w swej kolejce, a Matka Boża – cichych, ufnych – jak ciepły pled wzięła na ręce.
/Ks. Jan Twardowski/
Tak mi się już świąteczenie zrobiło, bo dziś, o nie, właściwie wczoraj, bo nawet w Kanadzie jest już poniedziałek, mieliśmy naszą pierwszą wigilię. Tak, tak, pierwszą, bo jutro będzie kolejna, tylko w innym miejscu i troszkę w innym gronie. Tak to jest jak dzieci wyjdą już z domu i to na odległość aż prawie czterech tysięcy kilometrów. Dlatego właśnie z mężem i najmłodszą pociechą lecimy jutro do Calgary, by te Święta i Nowy Rok obchodzić razem z naszym synem Przemkiem. Marta ze względu na swoje obowiązki rodzinne i zawodowe zostaje w Toronto. Stąd te dwie wigilie :D Tak się cieszę, bo nareszcie w tym samym dniu będę widzieć wszystkie swoje dzieci, szkoda tylko, że nie jednocześnie.
No, ale widzę, że zaczynam się roztkliwiać, więc lepiej pójdę spać, by wstać w miarę wcześnie i spakować to, co przez kilka dni szykowałam, co i tak mnie nie uchroni tam w Calgary przed klejeniem pierogów w takich ilościach, by starczyło ich na co najmniej pół roku :D:D