bez tytulu
Nie dac sie zwiesc...
dodane 2007-10-28 03:22
"Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: ”Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak się w duszy modlił: »Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam«. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: »Boże, miej litość dla mnie, grzesznika«. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.
Przygladajac sie faryzeuszowi przedstawionemu w przypowiesci musze byc ostrozna, bym sama nie popadla w pulapke: “Boze, dziekuje Ci, ze nie jestem tak jak ten faryzeusz” i w rzeczywistosci niczym sie od niego nie roznila. Z drugiej strony istnieje niebezpieczenstwo, ze zdajac sobie sprawe ze swojej grzesznosci i swiadomie identyfikujac sie z celnikiem, moge popasc w przeciwna skrajnosc. Dlatego stajac w prawdzie przed Bogiem, musze prosic Go o laske prawdziwej pokory, by nie dac sie zwiesc tej falszywej. W imie tej “pokory” nie moge ulec pokusie zaprzeczenia istnienia we mnie dobra, ktore jest, choc nie pochodzi ode mnie: “Coz masz, czego bys nie otrzymal?”
I o tym musze pamietac nieustannie: by bijac sie w piersi za popelnione grzechy i proszac Pana Boga o przebaczenie, jednoczesnie dziekowac Mu za dobro, ktore tylko i wylacznie pochodzi od Niego samego.