radosci i troski jednego strusia
Cale szczescie...
dodane 2007-09-30 07:00
Kilka dni temu uczestniczylam w spotkaniu grupy Anonimowych Alkoholikow. Spotkanie rozpoczelo sie modlitwa AA: “„Panie daj mi: odwagę, bym mógł zmieniać rzeczy, które mogą i powinny być zmienione, lagodność, bym akceptował rzeczy, które nie mogą być zmienione i mądrość, bym umiał odróżnić jedne rzeczy od drugich.” Musze przyznac, ze bylo to jedyne w swoim rodzaju doswiadczenie, z ktorego wynioslam nie tylko jakies tam pojecie o czlonkach, programie i tradycjach grup AA, ale przede wszystkim mialam mozliwosc w sobie zobaczyc cos, o co raczej sie nie podejrzewalam.
Aha, zapomnialam nadmienic, ze udzial w spotkaniu nie byl moim wymyslem. Tak jak 20 innych ludzi z roku (oczywiscie, kazdy w dogodnym dla siebie miejscu i czasie) musialam uczestniczyc w spotkaniu jednej z grup terapeutycznych w Toronto, przeznaczonych dla osob uzaleznionych od roznych nalogow.
Na miejsce przybylam juz 45 minut przed czasem i musze przyznac, ze weszlam do pomieszczenia z dusza na ramieniu – napieta, wystraszona, z mieszanymi uczuciami. Nie bylam pewna, czy powinnam sie przedsawic liderowi grupy, ujawnic cel mojego przybycia, czy po prostu wejsc incognito i nie mowic nic. Z jednej strony bylo mi niezrecznie informowac kogokolwiek, ze przychodze w celu obserwacji, by moc pozniej napisac prace, z drugiej, obawialam sie usuniecia mnie z sali.
“Boze, dziekuje Ci, ze nie jestem jak inni ludzie…”
Ku mojemu zaskoczeniu odkrylam jednak calkiem inny powod mojego zdenerwowania – troska o moj wlasny wizerunek, o to, co ludzie o mnie pomysla, starch, ze wezma mnie za osobe, ktora wprawdzie przyszla na spotkanie, ale nie ma jeszcze cywilnej odwagi, by wyznac: “Jestem alkoholikiem.” Szamotalam sie w sobie, by jak najskuteczniej odciac sie od tych ludzi, by wykrzyczec, ze do nich nie naleze.
“Drogi moje nie są waszymi drogami, a myśli moje nie waszymi myślami”
W pewnym momencie, placzac juz calkiem otwarcie dotknieta do zywego opowiescia 31-letniego Joshuy, ktory od 12 lat zyje w trzezwosci, a alkoholikiem zostal w wieku lat 10, moja uwage przykulo jedno z wielu rozwieszonych tam hasel:
“W imie milosci Boga…”
Zanim spotkalam Czlowieka, juz Go osadzilam i przekreslilam – w imie milosci Boga. Krzyczalam w duchu, ze nie mam z Nim nic wspolnego – w imie milosci Boga…
“Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” I wcale nie chce, bym byla czy nie byla jak inni ludzie – On chce, bym byla soba.
I jeszcze jedno. Cale szczescie, ze nie jestem w stanie ani zasluzyc na Jego milosc, ani sprawic, by przestal mnie kochac.