Odwieczna podróż...

Oddać cząstkę siebie i nie prosić nic w zamian...

dodane 20:35

Nasza szkoła zorganizowała wczoraj wypad do punktu krwiodastwa obok włocławskiego szpitala. Miało to wyglądąć trochę inaczej, to góra miała przyjść do Mahometa, czyli punkt oddania krwi miano zorganizować w naszej szkolnej sali... jednak niewielu ochotników się znalazło, ledwie wspaniała 16-tka ze szkoły. W tym spora grupa, gdzieś sześciu osób, które osobiście przekonywałem. Wraz z postacią mego zlanego potem przyjaciela, który "trząsł portami" jeszcze bardziej ode mnie, ale na zewnątrz zgrywał dzielnego i na siłę chciał iść pierwszy. :)

Ile przed tym było strachu... Aż żal pisać. :) Dzień wcześniej starałem się o tym nie myśleć. Usilnie próbowałem skupić się na nauce i mojej ukochanej partnerce - historii (bez ironii oczywiście) lub na rozmowach ze znajomymi na gg, ale strach mnie nie opuszczał. W autobusie, którym dojeżdżałem do punktu, też mi nie przeszło. Rozglądałem się i zastanawiałem, kto byłby potencjalnym dawcą lub kto z jadących może potrzebować w najbliżej przyszłości mojej krwi - ja wiem, że to chore. :P

Na miejscu trzebabyło wypełnić kartę krwiodawcy i jak na złość, nie mogłem się przyczepić do żadnego punktu, by móc się wymigać. :) Niestety w ostatnim czasie nie byłem w Afryce,nie miałem operacji czy też nie zetknąłem się seksualnie z obcym partnerem, który mógł mi przekazać jakąś ciekawą chorobę. :D

Strach do igły i szpitali mam od dzieciństwa. Nienawidzę unoszącego się tam zapachu, a w szpitalu nie byłem kilkanaście lat - ostatnio, gdy złamałem rękę, ale wtedy miałem gdzieś 7-8 lat. Jednak potrafiłem przełamać wewnętrzny opór i z udawaną pewnością siebie oddałem część siebie, oddałem płyn, który komuś może uratować życie, a mi, jak z tego wynika, nie jest potrzebny w takiej ilości, jaką posiadam. To, że w zamian dostałem 8 czekolad, soczek, batonika, zwolnienie ze szkoły i całą masę przyjemności związanych z całą tą otoczką, pozostaje na drugim miejscu, prawie się nie liczy. :D

Z oddaniem krwi wiąże się trochę śmiechu, czasem nie tylko mojego. Otóż, moja krew była jakaś oporna i nie chciała wydostać się z mego wnętrza w takim czasie, jakiego oczekiwały pielęgniarki. Dano mi więc do zabawy miękką piłeczkę do ściskania (innym nie dali),a jedna pani zabawnie potrząsała woreczkiem z moją krwią. :) Było, nie było, krew oddałem i jestem z siebie dumny. Dałem radę.

krew.jpg

Wydaje mi się, że nie był to mój ostatni raz. Chyba moją męską dumę i ambicję podrażnił jeden pan, który tego dnia oddał już 43 litr krwi... I jak ja się mogę porównać z wynikiem 450 mililitrów? :P Kiedyś go dogonię i może mój wynik też wpłynie na jakiegoś młodego czlowieka, który systematycznie zacznie oddawać krew, jeśli te metody będą nadal stosowane. Nauka idzie tak do przodu, iż możliwe, że kiedyś ktoś wymyśli jakiś zamiennik, coś innego niż krew. :)

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 02.11.2024

Ostatnio dodane