Odwieczna podróż...
Czas, jaki upłynął, czas jaki nadchodzi...
dodane 2007-01-28 18:23
Niedziela, ostatni dzień tak upragnionych ferii. Dzień nielubiany przez wszystkich uczniów. Z nieba znowu sypie się to białe paskudstwo, którego mam już po dziurki w nosie, a na samą myśl o nim, dostaję dreszczy i konwulsji. Ale nie, chwileczkę, coś się zmieniło. Teraz już nie pada śnieg, nie, teraz uporczywie siąpi deszcz, który nocą przyniesie nam małe piekło na ziemi, najbardziej dla kierowców. Niebo spowiły ciemne chmury, które tylko potęgują mój ponury nastrój.
Spełniły się moje najaczrniejsze sny, które tak uporczywie i z przyklejonym uśmiechem, próbowałem zapomnieć. Nie pojechałem w góry, ferie musiałem spędzić w domu. Podobno nudzą się tylko ludzie bez wyobraźni. Czy się nudziłem? Nie, to chyba nie to, to raczej marnowanie czasu przy komputerze, rozmowy ze znajomymi o wszystkim i o niczym, i drażniąca świadomość bezsensownie marnowanego czasu. Naiwnie liczyłem na jakieś przebudzenie, wyrwanie z letargu, jednak nie nastąpiło aż do tej pory.
I jak ja spędzam ten mój ostatni dzień wolności i beztroski? Zamiast spędzić go z bliskimi,wykorzystać resztki przyjemnego czasu, jeszcze na chwilę się zapomnieć... siedzę nad historią i próbuję wyuczyć się na pamięć historii. I tak próbuję odgonić pytanie, które przez cały czas zajmuje mi głowę: "Po co?" Mogę się oszukiwać jakimiś górnolotnymi odpowiedziami i pięknie brzmiącymi słowami... Jednak odpowiedzi nie znajduję, bo to co teraz tak próbuję usilnie zapamiętać, zarzucić się materiałem - za miesiąc już nie będę pamiętał, bo zarzucą mnie nowymi sprawdzianami, działami, odpytywaniami.
Mam tylko nadzieję, że nie wrzucą nas od razu w tak wielki wir i dadzą mi się stopniowo rozpędzić. Już w sobotę mam studniówkę, możliwe, że z tego powodu trochę nam odpuszczą, przecież wybawią się za nasze. :P Mogliby się trochę odwdzięczyć. ;)
A na studniówkę już wszystko załatwione. Dziewczyna mi się ładnie przygotowała, będzie wyglądała jak laleczka z porcelany, może się nie stłucze :P Moje wdzianko już przygotowane, transport załawiony, nic tylko jechać i się bawić, bawić się, ale z umiarem. Każdemu po głowie będzie krążyć jedno słowo(przynajmniej dopóki nie zapomni o Bożym świecie :P ), którym jesteśmy straszeni od pierwszej klasy LO, a może, przez nadgorliwe i zgryźliwe nauczycielki już od gimnazjum, słowo-klucz,
Wierzę w swoje siły i w szczęście, które mi towarzyszy od początku początków. Przecież jeśli nie ja, to kto inny to zda? :P I z takim nastawieniem do życia mam zamiar jutro przestąpić próg mojej szkoły i przetrwać wszelki napór.