Wszyscy obecni pod krzyżem z uwagą wytężali wzrok próbując odgadnąć, kim może być pierwsza osoba spotkana w drodze do Jerozolimy. Wskazówka, czy raczej ostrzeżenie uzyskane w obserwatorium mówiło jasno: uważać na nieznajomych i pod żadnym pozorem nie zbaczać z doskonale oznakowanej drogi. Czy zatem spotkanie to stanowi dla nich zagrożenie, czy też może są to kolejne osoby zmierzające w ich kierunku? Pytań było wiele, zatem wszyscy z uwagą przyglądali się poruszającemu się w oddali punktowi.
Częścią tego życia, a przynajmniej jakiejś jego części miała być też Maja. I ona szła kamiennymi schodami zamyślona. Prawda odsłonięta w zupełności czasem zdumiewała, czasem zaskakiwała.
- Jaki jest cel naszej wizyty tutaj? - zapytał w końcu anioła Piotr - Doskonale znam przecież swoje życie na Ziemi. Wiem, co zrobiłem dobrze, co nie wyszło. Potrafię się rozliczyć i żadna retrospekcja nie jest tutaj potrzebna - stwierdził stanowczo. Anioł Piotra spojrzał na niego z uwagą. Stali w wąskim korytarzu, który ze schodów prowadził do pomieszczenia obserwacyjnego. Piotr mógł w nim poruszać się w miarę swobodnie, ale postać anioła ledwie mieściła się w tym przejściu.
Nowy samochód Piotra rozpędzał się do kolejnych granic możliwości oferowanych przez skrzynię biegów. Na ustach Mai pojawił się uśmiech, a jej oczy lśniły na myśl o zapowiadającym się wieczorze. Prędkość umożliwiała ucieczkę nie tylko z cuchnącego, skostniałego Kamienia, ale także od starego życia z którego wyrwał ją Piotr.