O bieganiu i selfie przed lustrem:)
dodane 2016-05-14 08:23
złapałam się na tym że myślę czasem "kiedy ja byłam w takim wieku było inaczej:)" . Może to znaczyć że się starzeję, ale przed tym nikt nie ucieknie:) Poza tym skoro w Niebie wszyscy będziemy piękni i młodzi to może już poprostu zaczynamy drogę w tym najlepszym kierunku:) I jeszcze o spotkaniu z jednym księdzem. I kilka takich myśli ostatnich.
Spotkałam kiedyś takiego sympatycznego księdza zakonnego, nie pamiętam z jakiego zgromadzenia. Rozmawiałam z nim tylko raz. I to spotkanie dało mi wiele do myślenia. Ksiądz powiedział, że kilka razy w tygodniu wstaje wcześniej niż wymagają jego obowiązki (co może oznaczać bardzo wczesną godzinę jak sądze) i pół godziny rano biega. W czasie tego biegania się modli. Potem bierze prysznic i zaczyna dzień. Pomijając rzecz oczywistą czyli jak rewelacyjne skutki dla jego zdrowia ma taki tryb życia (o tym nie będę pisać, ale wiemy, że nie znamy tak skutecznego leku na wiele chorób jak cudowna tabletka weźsięwgarśćiruszajsięregularnie:)) to to jego bieganie miało wymiar duchowy. Miało wymiar samodyscypliny, tego o czym w naszych czasach tak mało się mówi, pewnego wyrzeczenia, ofiarowanego w różnych zapewne intencjach trudu, czegoś "więcej", pokonania niechęci, lenistwa, bylejakości. Doświadczyłam czegoś podobnego podejmując swego czasu post o chlebie (orkiszowym, Hildegarda..:)) i wodzie (no i kawie, ale kawa to lekarstwo) kiedy zrozumiałam że post oczyszcza duszę. Internet jest pełen bzdur na temat diet oczyszczających i różnych produktów które jeśli kupisz to oczyścisz (głównie portfel) a zapomnieliśmy o tym o czym pisano w średniowieczu i wcześniej. Post. Jeśli komuś post kojarzy się z wsuwaniem łososia zamiast kotleta to cóż, nie skomentuję tego. Spróbujcie, zobaczycie. Dzień postu o chlebie i wodzie. Nie więcej, jeden dzień. Stworzy w was wewnętrzną przestrzeń ciszy i ofiarowania. Pociągnie was wyżej. No i nie zapominajmy co powiedział Jezus (Mk 9,29) Rzekł im: «Ten rodzaj (demonów) można wyrzucić tylko modlitwą <i postem>».
I ta druga sprawa o której chciałam napisać wspominając że "dawniej było inaczej". Maturę zdałam (o matko..) ponad 20 lat temu. Ale wspominając moje nastoletnio- licealno- studenckie czasy pamiętam że .. fajnie było. Robiliśmy różne rzeczy, błędy też. Były przyjaźnie, były randki z chłopakami. Były wypady w góry, noclegi w schronisku po 8 osób w pokoju, narty, kajaki i żagle, Nie mieliśmy internetu i portali społecznościowych, za to bardzo dużo się spotykaliśmy. Wszyscy prawie byliśmy szczupli i zgrabni bo rower był normalnym środkiem lokomocji i mieliśmy masę ruchu. A jak rodzice komuś pożyczyli malucha to był czad:) Dziewczyny też lubiły się podobać, malowały rzęsy i robiły fryzury ale nie było jednego co mnie przeraża patrząc na 20 lat młodsze pokolenie- nie było kultu ciała. Jeśli robiliśmy zdjęcia, (hehe, na kliszy, trzeba było wywołać..) to żeby coś pokazać. Miejsca, widoki, nas jako grupę przyjaciół, jako pamiątkę. Teraz zdarza się że dziewczyny publikują na portalach serie zdjęć na których ... nic nie ma. One mogą być nawet dobre technicznie. Ale przedstawiają jedno- autorkę w rozmaitych seksownych pozach. Patrzcie, to JA. Jestem piękna, doskonała. Absolutny kult własnego ciała, często, uwierzcie, kryjący wewnętrzną pustkę i samotność. Przeraża mnie to. Wydaje mi się to jakąś kwintesencją pychy i próżności, czy może właśnie ucieczką od pustki. O tym że poza lansem i wystawianiem siebie na aukcję nie ma nic.
A jeszcze bardziej mnie przeraża jeśli takie zdjęcia wkleja... facet. Pomyślałam sobie, co by się stało gdyby te 20 lat temu któryś z moich kolegów szpanował fotkami swojego umięśnionego torsu. Zostałoby to uznane za totalną żenadę. Nikt poprostu by czegoś takiego nie zrobił. Niepojęte to jest dla mnie i kłóci się ze wszystkim co do tej pory wiedziałam o cechach mężczyzn których znam i których znałam jako nastolatka. Tylko że... ci moi koledzy, dla których niepojęty był 20 lat temu taki lans własnej osoby, w większości są teraz po 20 latach wiernymi mężami i kochającymi ojcami. Dobrymi pracownikami lub pracodawcami. Nierzadko zrobili karierę, a w zdecydowanej większości mają dobre, udane życie.
I dlatego napisałam najpierw o biegającym księdzu i poście. Bo tu chodzi o różnicę, a ta różnica jest w nas. Dobrym jest dbanie o zdrowie, dobrym jest sport- dla zdrowia, dla rodziny, dla dobrego spędzania czasu. Dobrym jest też dbanie o urodę i uważam że okropną rzeczą jest jeśli mężatka spędza popołudnie z mężem w jakimś koszmarnym worku starego jak świat dresu , że chrześcijanka idąc do kościoła powinna być zadbana i elegancka, że powinnyśmy - z szacunku dla innych, dla bliskich, dla okazji starać się o swój ładny wygląd też robiąc to oczywiście dla siebie, ale chodzi o to, że w centrum świata nie jestem JA.
Może czasem żeby odkryć swoje powołanie i wartość swojego życia trzeba rano wstać i pobiec ale z różańcem na palcu. Może trzeba podjąć post w intencji dobrego wyboru drogi. Może dopiero kiedy się wyjdzie poza SIEBIE zobaczy się jak wielki i wspaniały jest świat...
PS. Przy bieganiu czy górskiej wędrówce można spróbować praktyki znanej od początku chrześcijaństwa "oddychać Imieniem" :) Pełnej prostoty praktyki Ojców Pustyni. Może to dobry czas na powrót do początków:) Jeśli nie znacie, poczytajcie http://www.modlitwa-jezusowa.pl/pl/jak-medytowac/oddychac-imieniem