Mamy gwiazdeczek
dodane 2014-02-24 13:42
cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych.........
Oddział położniczy. Rozpoznaje się go od razu, charakterystyczny chórek niemowląt słychać z poszczególnych sal, młode pacjentki spacerują po korytarzu pchając łożeczka na kółkach, maleństwa zawinięte w szpitalne beciki. Większość z nich po 3-4 dniach jedzie do domu, zawożonych przez dumnych tatusiów i podkescytowanych dziadków. Kończy się dziewięć miesięcy oczekiwania, przychodzi szczególny jedyny w swoim rodzaju czas. W domu czeka łożeczko, wózek, nowe ubranka , podekscytowane rodzeństwo.
I są pomiędzy nimi mamy gwiadeczek. One prawie zawsze się znają, odwiedzają w salach i spędzają tu nieraz całe tygodnie. Gwiazdeczki urodziły się za wcześnie, za malutkie, za słabe albo zbyt niedojrzałe. Gwiazdeczki od razu odjechały w inkubatorach i mamy niecierpliwie czekały na każde słowo informacji, na chwilę kiedy będą mogły je zobaczyć. Dotknąć maleńkich rączek. Chwilę postać obok. Zobaczyć ciałka podpięte do kabli i rurek, do czujników i masek z tlenem. Mamy gwiadeczek zawsze mają dobre laktatory i co trzy godziny przy windach spotykają się z porcjami mleka. Czasem nie mogą przytulić swojego dziecka przez długi czas. Potrafią wozić mleko codziennie do innego miasta przez kilka miesięcy. Wiedzą dokładnie co to infant flow, cpap, pytają o wyniki, o bilanse, patrzą na karmienie strzykawką po mililitrze. Dla nich oczekiwanie nie skończyło się w dniu porodu. Ono się wtedy zaczęło. Oczekiwanie na własny oddech. Na żywienie doustne. Na każdy wynik. Na przyrosty wagi o 10-20 gramów.
Miało być inaczej, miało być w kwietniu a jest już w lutym.
Bliźniaki jeszcze na ITN. Czekamy. Z innymi rodzicami gwiazdeczek.