Bąbel idzie do szkoły

dodane 20:34

To było rok temu- teraz już szykujemy wyprawkę do drugiej klasy :) Szkoła na przedmieściu okazała się strzałem w dziesiątkę, koledzy z tej samej ulicy wpadają na rowerkach po lekcjach, Bąbel zastartował w kangurku i od razu zdobył wyróżnienie już jako pierwszak :)

Z jednej strony zwariowana reforma. Pięciolatki z laptopami pod pachą do pierwszej klasy. Pierwszaki mają rysować szlaczki, bo literki by ich zestresowały. Niemniej literki bardzo im się przydają, żeby na internecie, korzystając z wyżej wymienionych laptopów, znaleźć sobie odpowiednie stronki. Na przykład bajki na YouTube. Na przykład „Sąsiedzi” z podkładem. Dubbingiem, znaczy, ale takim, że mi uszy się zrobiły czerwone, jak uslyszałam.

Z drugiej strony wyścig malutkich szczurków. Trochę omija moje przedmieście średniego miasta, ale bywam czasami w stolicy i trochę tam posłucham ploteczek. O mamusiach, które z trzylatkiem zamiast kulturalnie do piaskownicy biegają po psychologach, żeby zdiagnozować wybitne zdolności tegoż trzylatka i czasem mu życia nie zmarnować nie zaczynając odpowiednio wcześnie jego zaawansowanej i bardzo kosztownej - a jakże - edukacji.

Na przedmieściach żyje Bąbel. Los albo łamigłówka genetyczna mamy i taty sprawiła, że Bąbel jest stworzeniem wybitnie zdolnym chyba, ale tenże los umieścił Bąbla w średnim mieście, a nie w stolicy. W związku z tym Bąbel pierwsze lata swojego życia spędził na blokowym podwórku ucząc się walczyć o łopatkę, zawierać przyjaźnie, rywalizować, lizać rany i wielu innych przydatnych umiejętności. Jak choćby kopanie piłki. Celnie i konkretnie.

Ponadto Bąbel jest szczęśliwym rocznikiem przedreformowym i ma w majestacie prawa możliwość iśc do szkoły mając pełne, prawdziwe, skończone 7 lat. Pomimo że jako trzylatek znał się na zegarze, jako czterolatek płynnie czytał, dodawał liczby trzycyfrowe, a jako sześciolatek jadąc przez Europę z wiecznie szukającymi dziury w całym rodzicami dokładnie opanował waluty mijanych krajów wcale nie ze strefy euro. Wiecie, gdzie płaci się kunami, a gdzie banami? I jak je przeliczyć? Bąbel wie.

To wcale nie jest tak że rodzice w średnim mieście zaniedbują edukację dzieci, bo Bąbel właśnie kończy świetne przedszkole. Miasto prowincjonalne , przedszkole nie jest anglo-norwesko-chińskojęzyczne, ale uczy poprawnego mówienia po polsku; nie ma zajęć z sześciu instrumentów i okiestry symfonicznej, za to ma piękny ogród z mnóstwem zakamarków i tajemniczych miejsc. W tym ogrodzie w każdy pogodny dzień kopie się piłkę i wspina po drzewach, a gdzieś tam w międzyczasie przychodzą literki, cyferki.... Podobno są w stolicy przedszkola, gdzie nie ma ogrodów. Podobno są tam co pół godziny z zegarkiem w ręce zmiany aktywności. Trzy języki i dwa instrumenty. U nas są odrapane kolana, rozegrane mecze, szczerbate przyjaźnie. Bąbel kończy przedszkole opalony, szczerbaty, chudy, umięśniony aż miło spojrzeć, świetnie jeżdzący na rowerze, trenujący od roku piłkę. Nie rozwijaliśmy zbytnio zdolności Bąbla, i tak płynnie czyta, jego energię pożytkowaliśmy na basenie i boisku. Niedługo Bąbel pożegna Przedszkole na Nadbrzeżnej. I z całkiem nowymi zębami, w nowych tenisówkach pójdzie do szkoły.....

….

Kiedyś myśleliśmy o najlepszej szkole dla Bąbla, analizowaliśmy rankingi i z uwagą śledziliśmy ofertę jedynej w naszym średnim mieście prywatnej podstawówki oferującej tysiąc zajęć pozalekcyjnych w przystępnej cenie. Ale potem coś się zmieniło. Znaleźliśmy nasze miejsce za miastem, nasze marzenie o własnym domu, nie kawałku podłogi i sufitu, prawdziwym domu na wsi gdzie kwitną róże i hoduje się koty. To marzenie się spełniło i Bąbel pójdzie do szkoły na przedmieściach. Zwykłej, niedużej szkoły gdzie wszyscy się znają, pani nauczycielka jest sąsiadką z następnej uliczki, gdzie dzieci spotykają się na niedzielnej mszy dla maluchów w swojej parafii.

 

Czego chcę od szkoły dla Bąbla? Chcę, żeby nauczył się myśleć i uczyć się, szukac odpowiedzi na pytania. Żeby nauczył się, że starszych traktuje się z szacunkiem i nie pyskuje się do nauczyciela. Żeby zobaczył wokół siebie dzieci te bogatsze i te biedniejsze i nauczył się, że metka na bluzie i model komórki ma się nijak do wartości człowieka.

 

I chcę, żeby miał czas - na piłkę, rower, zabawę w Indian, na hulanie po łąkach, na odrapane kolana. Żeby poczuł smaczek naszego dzieciństwa, kiedy nie było chipsów i snickersów, cartoon network i internetu, za to do późnego wieczora biegaliśmy na dworze i wymyślaliśmy setki zabaw. Chcę, żeby nauczył się że wartość człowieka to nie jego mgr, dr czy prof., ale jego wrażliwość i mądrośc życiowa, ciepło i wierność w przyjaźni.

 

Stąd te przedmieścia, podmiejska szkoła, łąka za oknami. Koty i róże. Nie zaprzęgnę mojego zdolnego siedmioletniego Bąbla do wyścigu szczurków. Niech kopie piłkę i wspina się po drzewach . Niech uczy się przyjaźni i tego, że nie wszyscy wokół mają co zjeść na obiad.

 

Kupimy tornister i nowe tenisówki. Szczerbaty Bąbel pójdzie do Zwykłej Szkoły :)

 

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane