Najważniejszy jest brat...
dodane 2012-04-16 16:12
Na przedmieściu średniego miasta jest taki dom, w którym żyją Bąble. Dom za oknami ma (jeszcze..:)) łąkę, w lecie kwitną przed nim róże, a na oknie wygrzewają się koty. I tam powstają opowieści z przedmieścia, opowieści o Bąblach i nie tylko, o miejscu gdzie jest słońce i wiatr, koty i róże. O naszym własnym kawałku świata :)
Ładny dzień przedświąteczny. Korzystając ze słońca próbuję doprowadzić do porządku taras po zimie. Na huśtawce ogrodowej szaleją Bąble. Jednym uchem słucham – właśnie lądują na Gwieździe Śmierci. Nie doszłam już kto jest dzisiaj Lukiem Skywalkerem, ale na pewno jest to zgodne z tajemniczym porządkiem i kolejnością przez nich ustalaną. Patyki mogą być doskonałymi mieczami świetlnymi a wiaderka do piasku to konsole sterownicze Sokoła Milenium. I co z tego że sam Sokół Milenium z Lego w cenie czyszu za spore mieszkanie na razie pozostaje w sferze marzeń i może będzie prezentem komunijnym dla Bąbla, ale marzyć o czymś trzeba a zabawa i tak jest świetna.
Przychodzi do nas taki jeden Jasiek. Jasiek fajny jest, spokojny i nad wiek poważny i trochę tonizuje wariackie koncepcje moich dzikich stworów. Jasiek ma domek z ogródkiem, pokój pełen zabawek i gier tylko dla siebie, własny komputer. Nie nosi kurtek po bracie, bo Jasiek nie ma rodzeństwa. I niedawno podsłyszałam rozmowę małych. Kończąc i składając jakąś grę Bąbel mówi do Jaśka - „Przecież możesz pograć sobie w to jeszcze w domu”. „Ja? „- odpowiada Jaś- „a z kim mam pograć? Ja nie mam brata!” . „No tak”- odpowiada współczującym i poważnym głosem ośmioletni Bąbel- „do każdej zabawy najwazniejszy jest brat”.
Brat najważniejszy jest nie tylko do każdej zabawy, ale do zwykłego codziennego bycia razem, do nauki opiekuńczości, życzliwości i dzielenia się lizakiem, do zrozumienia że obok jest ktoś inny- mały i słabszy- albo starszy i może mądrzejszy, ktoś kogo trzeba dostrzegać, ktoś kto może płacze w nocy, może sam boi się pójść do łazienki, komu trzeba pomóc wstać i podnieść rower przy wywrotce, pożyczyć ukochaną zabawkę albo nie przeszkadzać kiedy odrabia lekcje.
Kiedyś usłyszałam zdanie jednej mamy „ zdecydowaliśmy się tylko na jedno dziecko żeby moja córka miała wszystko”. Wszystko oprócz tego co najpotrzebniejsze. Oprócz drugiego dziecka do wspólnej zabawy, wspólnego dorastania, do wspierania się w dorosłym wieku kiedy rodziców może zabraknie.
Z kolei zapadły mi w pamięć słowa innej znajomej mamy kilka lat temu. Mieszkali wtedy w bloku, mieszkanie 45 m2, niewielkie, pracował tylko mąż. Samochód stary ledwo jeździł. Dwoje niedużych jeszcze dzieci, ona miała właśnie wracać do pracy po wychowawczym kiedy dowiedziała się o niespodziewanej trzeciej ciąży. I pamietam dokładnie jej słowa wypowiedziane w ciepłe wrześniowe popołudnie-”Wiesz, jestem w ciązy. Przez chwilę się martwiłam co to będzie, ale teraz się już cieszę. Jeśli udało nam się wychować tą dwójkę chociaż było nieraz cięzko, to znajdzie się miejsce u nas też dla trzeciego dziecka”. I tak jakoś życie ułożyło się im, że mąż zaczął lepiej zarabiać, ona też już pracuje i przenieśli się z trójką dzieci do wlasnego domku.
Znajdzie się u nas miejsce dla dziecka.... rzadko jest tak zwany dobry moment. Zwykle coś przeszkadza, albo praca, albo mało miejsca, albo problem z opieką nad maluszkiem. Czasem są przeszkody bardzo powazne, np. zdrowotne, ale często mamy skłonność do wyolbrzymiania tych różnych spraw które powodują że odsuwamy od siebie myśl o powiększeniu rodziny. Czasem jest to kwestia priorytetów, bo kariera staje się w życiu nawazniejsza, zawodowe ambicje przesłaniają dom, bo nie wyobrażamy sobie życia trochę bardziej oszczędnego a obiektywnie mamy wszystko czego potrzebujemy i wiele w nadmiarze...
Jestem mamą dwóch synków, ale jeśli pojawiło by się u nas jeszcze jedno dziecko, przyjmiemy je z radością. Tak postaramy się wszystko zreorganizować i dostosować żeby było w naszej rodzinie dla niego miejsce i czas. Kiedy miał urodzić się Bąbel, zaczynałam pierwszą pracę z umową na rok i pensją lepiej widoczną pod lupą:). Mieszkanie nie było nasze, nie mieliśmy nawet samochodu- dopiero niedługo przed porodem kupiliśmy tanie, używane autko na kredyt. Skromną wyprawkę pomogli skompletować dziadkowie, byłam mistrzem w wyszukiwaniu ciuszków w lumpeksach i na aukcjach internetowych. Nie sądze żeby Bąbel kiedykowiek miał jakiś problem z powodu że nie jeżdził drogim wózkiem i że miał dużo używanych ubranek. I nawet teraz, kiedy nasza sytuacja jest o wiele lepsza, sam przyznaje że „najważniejszy jest brat!”.
Nie bójmy się dziecka, dziecka nie trzeba się bać. Jeśli nie mamy jakichś poważnych przeszkód dajmy naszemu dziecku rodzeństwo. Jasne że czasem jest ciasno, że mieszkanie małe, że brakuje na to czy tamto. Ale dla dzieci nie są ważne luksusy, własny pokój, drogie zabawki. Ważna jest pełna miłości i ciepła rodzina. I to żeby było z kim lecieć na Gwiazdę Śmierci. A miecze świetlne można zrobić z patyków:)