Nie pamiętam jak miała na imię. Wędrowanie po bieszczadzkich ścieżkach i codziennie moknięcie w deszczu trochę już nadwyrężyły jej siły. Trzeba było zaleczyć pęcherze na nogach. Dzień – dwa na pewno by wystarczyły. Ale jej koleżanka nie chciała czekać. W jadalni prywatnego schroniska w Komańczy już planowała z przygodnie poznanym chłopakiem, że następnego dnia dojdą do Polan Surowiczych albo i Zawadki Rymanowskiej. Co pozostało bezimiennej? Następnego dnia odprowadziłem ją na autobus. Pogodzona z losem górska nowicjuszka odgrażała się, że niebawem wróci na szlaki. Ale trudno było mi się oprzeć wrażeniu, że jednak ma żal. Do swojej przyjaciółki. Owszem, była w tym momencie kulą u nogi. Ale czy dla zrealizowania ambitnych celów zostawia się towarzysza wędrówki? I pamiętam inną scenę. Oazowy dzień wspólnoty w Jaworzu, po którym umocnieni radością ze spotkania i słowem biskupa Domina (wtedy sufragana katowickiego, prosto i pięknie mówił o uczynkach miłosierdzia) wracaliśmy asfaltowa drogą do Bielska, na Troclik. Jedna z dziewczyn wybrała się w niewygodnych butach. Zdesperowana ściągnęła je i zaczęła iść boso. A nam się zrobiło jej żal. Więc… też ściągnęliśmy buty. Żeby, jak sierotka, nie szła tak boso sama. Przecież byliśmy wspólnotą, nie? Bywają ludzie, którzy kipią pomysłami. Z łatwością doświadczonych menagerów dają życie dobrym i pięknym inicjatywom. Tyle że nawet najlepszymi szybko zaczynają się nudzić. Bo mozolna praca, taka bez fajerwerków i głośnych sukcesów, nie wydaje im się dostatecznie ciekawa. Zasadniczo jest to brak cierpliwości. Ale czasem chyba sięga głębiej. Aż do niewierności. Takim obliczonym na lata i wymagającym wierności projektem jest małżeństwo. To nie jest tak, że konkretny mąż czy żona obiektywnie rzecz biorąc najcudowniejszymi ludźmi na świecie. Na pewno jest mnóstwo równie wspaniałych. Zakochani tego nie widzą. Ale gdy „okulary małżeństwa” przywracają im wzrok, przychodzi chwila próby. Nie jest owocem działania Ducha Świętego w chrześcijaninie pragnienie znalezienia najwspanialszego partnera. To często zatruty owoc miłości własnej. Jest nim za to wierność. Kto trwa w Bogu i przynosi owoc wierności rozumie, że nie jest w życiu ważne, czy uda się zrealizować wszystkie ambitne cele. Łącznie z takimi przyziemnymi, jak wzbudzenie zazdrości otoczenia (taki przystojny mąż, taka piękna żona, takie wykształcone dzieci, taki elegancki dom, taki drogi samochód, takie drogie wczasy). Wierne trwanie przy żonie, mężu przynosi dobra znacznie więcej. Nawet jeśli jego źródłem jest zwykłe zdjęcie butów. Takim obliczonym na lata i wymagającym wierności projektem jest też trwanie przy Bogu. Tym też całkiem wielu pobożnych chrześcijan najzwyczajniej w świecie się nudzi. Nawet jeśli kiedyś zachwycali się prawdami podstawowymi – miłością Boga, Eucharystią i prostotą wskazania „wszystko, co byście chcieli, by ludzie wam czynili i wy im czyńcie”. Znajdują sobie inne, czasem nawet całkiem szlachetne cele. Ale że przestają wiernie pytać o te podstawowe sprawy, stopniowo się gubią, przyjmują niechrześcijańska hierarchię wartości. Nie zauważają, gdy powoli celem ich życia staje się dobro firmy, spełnienie wszystkich materialnych zachcianek dzieci czy sukces partii politycznej. Tymczasem wierność Bogu wymaga czasem zrezygnowania z realizacji ambitnych celów i zwykłego zdjęcia butów.
Po ostanim wyjeździe do Rumuni, cały czas w sercu mam myśl o górach. Krótki pobyt w pieknym wąwązie pomiedzu Transylwanią a Mołdawią Rumuńską, pozwolł mi zauwazyć, że często w czasie naszej podróży przez zycie, mimo braku słońca bo trudy nam je przesłoniły nie zauważamy posród trudów piekna które mimo wszystko nasz otacza i które potrafi w nasze serce serce wlać promyki radości. Tak jak otaczające nas skały w wąwozie, tak samo trudy dnia codziennego potrafią stworzyc wkół nas piekno. czasami jest ciasno ale myslę że to czyni nas mocniejszym i bardziej przemy do przodu. Dlatego warto rozglądnąć sie i pośrodku szczelin odnaleźć piekno, które jest w drugim człowieku, w przyrodzie, e tym co wykonujemy, w ludziach, których spotykamy każdego dnia. A więć do przodu dobrego dnia.
J 15,9-17 Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.
2 Kor 5.10. Czasami trzeba znalezc sie daleko od domu i w innym srodowisku, aby dostrzec to co mamy cenne codziennie. Upragniony urlop, w ciekawych miejscach, nie musze sobie ukladac programu a ogladam tyle ciekawych miejsc i spotykam niesamowitych ludzi. Piekna przyroda, jej potega, jej niesamowitosc pozwalaja ujrzec w sobie to czego nie widzialam do tej pory. Przebywanie z osobami z roznych krajow zmusza czlowieka do przelamania siebie. Ciesze sie i zachwycam tym czasem. Odkrywam swiat na nowo i to jest piekne.
Kiedy nie mam wpływu na to, co się dzieje albo mój wpływ jest iluzoryczny, pozostaje czekać i cierpliwie robić swoje. Nawet jeśli to boli i cierpię (cóż za podobieństwo ze słowem cierpliwość). Nie znaczy to, że przyszłość przyniesie realizacje planów czy marzeń. Może się zdarzyć, że sprawy przybiorą zupełnie inny obrót niż oczekiwałem. Cokolwiek jednak się wydarzy, będzie dobrze. Wszak wiem, że jestem w ręku Boga. Bo cierpliwość, ta będąca owocem działania Ducha Świętego, rodzi się ze świadomości, że nade mną i nad moimi pomysłami jest jeszcze Bóg. Ten który jest i Panem i Zbawicielem świata i który chce dla nas wszystkich jak najlepiej. Nie wszystko zależy od moich wysiłków. Ostatecznie to On ma najwięcej do powiedzenia. Po dzisiejszych wydarzeniach i pięknych spotkaniach potwierdzam powyższe słowa. A serce szczere gorliwe i cierpliwe, po pewnym czasie nas zadziwi.Dobranoc.
Poznanie Boga jest podobne do stromej i nedostępnej góry, a rzesze zbliżyc sie mogą zaledwie do jej podnóżka.(grzegorz z Nyssy
Tak wiele ciekawych słów dzisiaj usłyszałam na Eucharystii, co najlepsze że są kompatybilne z tym o czym myślałam wczoraj. Droga, która sie wybiera i idzie przez zycie usian ajest różnymi niespodziankami, jednak w tych wszystkich wydarzeniach powinnismu być wierni, odpowiedzialni za to co robimy, mimo trudów, "dobrych rad", oszczerstw, i róznych spraw, które bedę nas nakłaniały aby zboczyć z tego co w sercu mam. Jednak wiem i przekonalam się, że nie warto się poddawać, że nie warto opierać się wpływom ale trzeba konsekwetnie trwać przy prawdach, które nas ukształtowały. Wiem że nie należy robić rzeczy mimo wszystko i po trupach, bo przecież prawda się obroni, chociaż nam się wydaje że polegliśmy w pierwszym starciu. Ciesze sie że wytrwałam chociaz czasami pokusy bywały wielkie, ale wiem że umiałam wykorzystać to co otrzymałam po drodze od Najwyższego, że dzięki tym osobą , które patrza tak jak ja, łatwiej iść przez życie a poza tym ma cię kto podnieść. dzięki wytrwałości, i dzięki marzenim wiedze jak zmienija się kolory mojego życia, jak spełniają się marzenia. Jak moge widziec zmiany na róznych płaśżczyznach mojego życia, dzięki radości i nadzieji widze jak moje dzieci z dnia na dzień stają się szczęśliwsze, jak dojrzewają jak pomnażaja swoją wiedzę. Piekne to wszystko a osiągnięte dzieki Najwyższemu.
Fajnie, że sa ludkowie którzy w ciężkich chwilach cie przytulą i pobłogosławią oraz wysłuchają. I fajnie jest mieć przyjaciół z którymi można wypić kawę i zjeść sernik. A na koniec dnia przeczytać zapytanie - "Chcecie większej wizji dla swojego życia? - Zapiszcie sie di bycia gimperem dla Boga." W takim dniu jak dzisiejszy, kiedy ziemia jest bliska moim oczom, takie zapytanie może byc irytujace, a mnie podniosło i napełniło optymizmem. Bo największy i Najlepszy Przyjaciel mojego serca daje siły. Dobrej nocy.